Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Andrzej z Poznania. Mam nakręcone 9267.27 km. Jeżdżę z prędkością średnią 20.06 km/h.
Więcej o mnie.

2019
2015
2014
2013
2012
2011

Odwiedzin

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kenhill.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2011

Dystans całkowity:575.90 km (w terenie 96.50 km; 16.76%)
Czas w ruchu:26:42
Średnia prędkość:21.57 km/h
Liczba aktywności:14
Średnio na aktywność:41.14 km i 1h 54m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
101.80 km 28.20 km teren
04:36 h 22.13 km/h:

Dziewicza Góra 143m i Puszcza Zielonka.

Środa, 29 czerwca 2011 · dodano: 29.06.2011 | Komentarze 1

Paweł dzwoni, że jedzie na dziewiczą, ale obok mnie będzie przejeżdżał bo miał licznik do odebrania. Przyjechał założył a mnie się chciało jechać z nim, mama była na nie. Zadzwonił Paweł i wynegocjował wyjazd.

Raz dwa się uszykowałem i w drogę. Lajtowym tempem rzez Rybno do Kiszkowa. Stamtąd kierowaliśmy się na Sławę, jednak w tym wypadku droga była by asfaltowo nudna. Dzwonimy do Grigora, pokierował nas do Dąbrówki kościelnej, gdzie znajduje się Snaktuarium Maryjne.

Kościół w Dąbrówce Kościelnej © Kenhill


Sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia w Dąbrówce Kościelnej © Kenhill


Wheeler i Kross pod Kościołem w Dąbrówce Kościelnej © Kenhill


Dzwon przy kościele w Dąbróce Kościelnej © Kenhill


Pojechaliśmy tam, kawałek za miasteczkiem czy wsią nie wiem co to było. Było coś w rodzaju parkingu a tam kilka map, z których wyczytaliśmy, że niebieskim szlakiem przez Puszczę Zielonkę dojedziemy prawie na samą dziewiczą, no to w drogę, leśna droga na pewno lepsza od Asfaltu.

W puszczy jechało się przyjemnie, cień, zero smrodu, samochodów, jedynie piasek przeszkadzał ale to mały szczegół. Jechaliśmy tą puszczą i jechaliśmy po drodze kilka razy kłócąc się, którędy mamy jechać, albo każdy z nas wjeżdżał w jedno rozgałęzienie by sprawdzić którędy dalej biegnie szlak.

Następnie przez Czernice, gdzie są 3 domu z czego jeden na sprzedaż kierowaliśmy się na Kliny i Kicin. Stamtąd już lajtowo na dziewiczą. Trochę wkurzało nas tłumaczenie ludzi gdzie mamy jechać. Chyba nie rozumieli, że jesteśmy tu pierwszy raz.

No nic, jedziemy na szczyt. Podjazdem, na którym Paweł zgubił łańcuch (akurat zjeżdżał) na maratonie jakimś. Dość sprawnie poszedł mi podjazd, chodź wolno.

Tablica na Szczycie Dziewiczej góry 143m n.p.m. © Kenhill


Kross i Wheeler obok tablicy na szczycie Dziewiczej Góry. © Kenhill


Przeciwpożarowa wieża obserwacyjna na szczycie Dziewiczej Góry. © Kenhill


Później zjazd. Nawalam pierwszy, jadę sobie, trochę roweru nie mogłem utrzymać lecąc 47 po dziurach i kamieniach wiec puściłem klamki by pewnie chwycić kierownicę. Dojeżdżam na dół a za mną pusto, zrobiłem się blady gdzie Paweł, krzyczę i jadę z powrotem.

Patrze jedzie Paweł cały ubrudzony, wyłożył się na zakręcie, gdzie był dość ślizgi uskok, nie dziwie się mi się też tam opona smykał ale opanowałem rower. Podjechaliśmy tą drogą którą zjechaliśmy, aby zjechać tym wąskim singlem, którym wdrapaliśmy się na szczyt, gnaliśmy znów równo, jedno hamowanie, by wprowadzić rower w poślizg, dość ostry zakręt(gdyby się go nie wyrobiło wylądowało by się w dziurze, w której by nie było mnie widać z rowerem pewnie.

Dalej już szybko pognaliśmy. Na dole patrze ku#$% nie mam licznika, wypiąłem go by przetrzeć wyświetlacz od brudu i pewnie nie wpiąłem. Wracamy, leżał tuż na początku zjazdu. Jak już jesteśmy na górze no to zjeżdżamy jeszcze raz:D Tym razem szybciej bo ponad 50, Tak sobie jechałem i myślę, że jedyne czego tam brakowało to małej hopki, by sobie trochę polatać, przy tej prędkości:D

Szkoda, że więcej tam nie pojeździliśmy ale pewnie jeszcze nie raz będzie okazja. Dojechaliśmy do Czerwonaka, do żabki po izotoniki i główną trasa Poznań-Wągrowiec do domu.

Jechało się w miarę przyjemnie, Paweł chciał 30km/h< jednak odmówiłem nie chciałem tak szybko jechać, ograniczył się do 25/28 i tak było ok. Po drodze podziwialiśmy budowę nowej linii kolejowej Wągrowiec-Poznań, a raczej jej wymiany na nową, niby szybszą. Fajne hałdy kamieni leżą w Sławie Wlkp.

Tam pożegnałem Pawła, chciałem jechać do Dziadka by mi zarzucił jakąś kanapką, czy herbatką ale nikogo nie było. Uświadomiłem sobie, że Paweł ma w plecaku mojego izotonika, jednak jadąc 25 nie dogoniłem go do Skoków(jak mi pisze grzał 35), wiec tam skręciłem w stronę domu(w Skokach mieliśmy się rozjechać właśnie).

Dalej straciłem motywacje, oraz zniechęcił mnie asfalt(dziurawy, nierówny i w ogóle do dupy). Jechałem sobie wolniutko 19/23, po drodze sącząc resztki wody z bukłaka. Gdy wyjechałem na główną w Jaroszewie, prędkość od razu lepsza, jednak gładki asfalt sprzyja.

Obok kościoła bukłak zaczął mi cieknąć z ustnika, nie wiem czy to przez to, że końcówka wody czy jak, ale dopiłem do końca i pojechałem do domu się najeść. Wróciłem ok 21.15 a miałem o 19, ale późny wyjazd opóźnił przyjazd do domu.

Zadowolony jestem z wypadu i teraz będę atakować Gontyniec niedaleko Chodzieży. Skoro dziś dałem rade tam też dam. Żeby nie było tak pięknie, po wjeździe do puszczy zawias znów zaczął skrzypieć jak posrany, ale olałem to i przejechałem tak ponad 75 km :D

Trasa: Ułanowo -> Charbowo -> Kamieniec -> Olekszyn -> Rybno Wielkie -> Kiszkowo -> Dąbrówka Kościelna -> Czernice -> Ludwikowo -> Mielno -> Kliny -> Kicin -> Dziewicza Góra -> Czerwonak -> Bolechowo Osiedle -> Bolechowo -> Murowana Goślina -> Łopuchowo -> Sławica -> Sława Wlkp. -> Skoki -> Rakojady -> Kakulin -> Kuszewo -> Pląskowo -> Jaroszewo II -> Jaroszewo I -> Ułanowo
Kategoria 100-150


Dane wyjazdu:
45.20 km 3.60 km teren
02:04 h 21.87 km/h:

Ostra jazda po Kłecku i kręcenie po okolicy.

Poniedziałek, 27 czerwca 2011 · dodano: 28.06.2011 | Komentarze 0

Od rana do sklepu, do skrzynki, do sąsiada i różnie dojeżdżanie. Wieczorkiem, jak upiekłem biszkopt (do sernika na zimno) pojechałem do Damian i ruszyliśmy.

Do Ułanowa, Świniar, mieliśmy jechać do Łopienna i Kłodzina, ale tamtędy dość często ostatnio jeździliśmy i pojechaliśmy do Świniar Dolnych a stamtąd polną drogą do Polskiej wsi i Kłecka.

Tam trochę pojeździliśmy, trochę dużo nawet, dość agresywnie, ja trochę poszalałem i poskakałem po schodach i wysokich krawężnikach. Najlepsze są koło ośrodka zdrowia, i na osiedlu, tam trochę za szybko je przeleciałem i nogi bym zgubił po drodze :D Fajnie się jeździło i poszalałbym więcej po Kłecku, ale ciemno się zrobiło wiec wracamy.

Znów objeżdżając Kłecko do Polskiej Wsi i stamtąd do Wylkowyji (tam nadrobiliśmy kilka km by nie męczyć się 2.7 km w piachu po obręcze). Dalej przez Pomarzany i Michalcze do domu.

Będąc jakieś 200 metrów od domu dostałem dziwnego stracha nie wiadomo skąd, spojrzałem na rów i wydawało mi się jak bym widział jakąś wielką żabę :D Jednak nocą lepiej jeździć w dwóch, samemu wyobraźnia pracuje.

Dziś miałem jechać do Pawła do Wągrowca, jednak rano gdy chciałem się ruszyć to kręgosłup tak mnie naku#$%^&, że się ruszyć nie mogłem, najwidoczniej taka jazda jak wczoraj mu nie służy, ale pewnie to, że i tak mam chory kręgosłup robi swoje.

Najgorsze w tym to, że podoba mi się taka jazda i wkurza mnie to, że ból mnie ogranicza. Chociaż dziś dość duży skwar i wiatr. Jutro liczę na lepsza pogodę i wyjazd do Wągrowca.

Trasa: Ułanowo -> Charbowo -> Polska Wieś -> Charbowo -> Ułanowo -> Michalcza -> Ułanowo -> Śwniary Górne -> Świniary Dolne -> Polska Wieś -> Kłecko -> Polska Wieś -> Wilkowyja -> Pomarzany -> Michalcza -> Ułanowo
Kategoria Do 50


Dane wyjazdu:
39.40 km 18.20 km teren
01:52 h 21.11 km/h:

Grzebanie w rowerze i kręcenie po okolicy.

Sobota, 25 czerwca 2011 · dodano: 25.06.2011 | Komentarze 2

Rano Damian przyjechał by zrobić Juicy 5 i udało się, hamulec nie obciera, jedynie tarcza dzwoni jak głupia, ale taki już urok g2cs 185mm.

Następnie pojechaliśmy do Damiana wyczyścić mój napęd, dokładnie go wyszorowaliśmy. W drodze do mnie zawias znów zaczął skrzypieć, jednocześnie konkretnie mnie wkurzając. Rozebrałem dziada, wyczyściłem, nasmarowałem i znów założyłem neopreny.

Po chwili naszła mnie jak i Damiana myśl by dorobić jakiś szeroki i dobrze chroniący błotnik. Do dzieła! Dużo docinania, topienia, krojenia i oto efekt.

Nie jest to najładniejszy błotnik, jednak jest szeroki i osłania całą szerokość opony. Nacięcia są na wózek przerzutki i łańcuch, na 1 zębatce z przodu trochę ocierał łańcuch.





Później pośmigaliśmy trochę po naszych okolicznych lasach.





Jeździło się dość przyjemnie, jednak kondycji mało, nie jest to niestety ta sama jazda co asfaltem :D Odpoczynek w Jaroszewie II i do domu. Ok. 21.30 Damian dzwoni, że możemy pojeździć. No to do Kłecka, dziś są Dni Kłecka, czyli zjazd hołoty z całej gminy i nie tylko.

Wokół boiska to jak mrówek, nigdy tylu ludzi w jednym miejscu nie widziałem, trzeba było zwolnić by w kogoś nie wjechać przypadkiem:D. Pojeździliśmy po Kłecku, na cmentarz, następnie obok drogi były jakieś rozkopy, chciałem jechać, jednak Damian nie chciał, bo zakaz wjazdu.

Później Damian chciał już wracać bo ciemno... oraz bo ma delikatny luz na sterach. Pozostawię to bez komentarza. Myślę, że jutro uda się zorganizować jakiś wypad. Zapomniałbym o fotkach odpoczywających suodziaków :3





Kot serwisant, sprawdzał czy tarcze nadają się jeszcze do użytku i czy mogę je sprzedać :D



Nie prawda, że stare i zużyte wolno-biegi trzeba wyrzucać, zawsze można je jakoś wykorzystać:

Kategoria Do 50


Dane wyjazdu:
8.50 km 2.10 km teren
00:24 h 21.25 km/h:

Ah te Juicy...

Piątek, 24 czerwca 2011 · dodano: 25.06.2011 | Komentarze 0

Po wielokrotnych próbach ustawienia przedniego hamulca Damian postanowiliśmy pojeździć z obcierającym. Najpierw asfaltem, później kawałek polnymi drogami. Jutro rano myślę, że zrobimy ten hamulec i szykuje się dłuższa trasa:D

Trasa: Ułanowo -> Michalcza -> Pomarzanki -> Michalcza -> Ułanowo
Kategoria Do 50


Dane wyjazdu:
50.60 km 4.50 km teren
02:19 h 21.84 km/h:

Peleton dogania ucieczkę :D

Czwartek, 23 czerwca 2011 · dodano: 25.06.2011 | Komentarze 0

Jako, że Damian nie miał roweru to dałem mu jeden z swoich, jechał Krossem ja Urainką. Goniliśmy Anetę aż do Dobiejewa, a grzaliśmy równo bo średnią przez te 6 km mieliśmy 34km/h :D

Jak juz ja dogoniliśmy to nie było ścigania się i babcine tempo 10/17 km/h a szkoda :D. Do Flantrowa pożegnaliśmy się i do domu, juz spokojnie 22/25km/h, później do Łopienna, Kłodzina, gdzie wielki pies zaczął nas gonić, a jakaś babka krzyczy żebyśmy stanęli bo psa już długo goni i złapać nie może.

Ja wręcz osrany, od razu zbieram się do ucieczki Damian mi zajeżdża drogę i stoimy aż pies odejdzie. Nic powoli prowadziłem rower, zastawiając się nim przed psem, ja krok pies dolatuj, stoje pies idzie, gdy wolnym krokiem odeszliśmy na bezpieczną odległość to grzaliśmy następne 3 km z średnią powyżej 35 :D To jest motywacja do nawalania.

Później pojechaliśmy do Kłodzina, zahaczyliśmy o stary niemiecki cmentarz, następnie do Jaroszewa i tam do lasu, chciałem siebie sprawdzić, czy dam rade na oponach 700x23C (kompletnie gładkich) ujechać w terenie, na ubitym dawałem radę. Na piasku gorzej bo koło się zapadało, ale deptając te 26 na moim singlu dawałem radę:D

Najlepsza mina gdy na ubitej drodze po kamyszkach leciałem 32 od razu po hamulcach. Dalej już spokojnie wyjechaliśmy w Michalczy, jednak nie chciałem zwalniać poniżej 25 gdyż przełożenie stawało się na tyle twarde, że zbyt ciężko się jechało.

Jednak było lepsze od tego gdy grzałem 44 w Łopiennie, wtedy to nogi z pedałów leciały. Dalej już bez niespodzianek do domu.

Co prawda jechałem Ukrainką ale nią pochwale się jak Damian wyśle mi foto a, jako że Damian jechał Krossem to mogę dodać przebieg. :D

Kross i Ukrainka obok niemieckiego cmentarza w Kłodzinie. © Kenhill


Trasa: Ułanowo -> Świniary Górne -> Dobiejewo -> Łopienno -> Flantrowo -> Łopienno -> Kłodzin -> Jaroszewo I -> Michalcza -> Ułanowo
Kategoria 50 - 100


Dane wyjazdu:
36.70 km 1.70 km teren
01:50 h 20.02 km/h:

Z wiatrem i pod wiatr

Poniedziałek, 20 czerwca 2011 · dodano: 20.06.2011 | Komentarze 1

Koło południa mama poprosiła bym ponaklejał ulotki w Kłecku no to zadzwoniłem po Damiana i pojechaliśmy. Boczną droga przez Charbowo gdyż nie lubimy głównych dróg.

Pokręciliśmy się trochę po Kłecku, to tu, to tam, i wracamy. W Polskiej Wsi postój, wszamaliśmy sobie po Grześku, i pojechaliśmy z powrotem boczną droga do Charbowa, tam kilka ulotek, do domu i odprowadzić Damiana.

Ok. 20 przyjechał do mnie by odkręcić i zapakować do wysyłki tarczę i adapter (Damian zmienia hamulce i tarczę z 180/180 na 180/160 a trafiła się okazja, oczywiście ja załatwiłem no to się wymieni) przy czym trochę głupek nas naszedł czego efekt niżej zobaczycie.

Odkręciliśmy przedni działający jednak strasznie obcierający hamulec i pojechaliśmy w połowie brakeless do Michalczy, tam polną droga (wyspana kamieniami w kilku miejscach do lasu). Jednak poi drodze tylni znów zaczął obcierać i nie dało się jechać, rozepchnąłem tłoczki szybko-zamykaczem i powrót. Później z obcierającym hamulcem powariowaliśmy po Michalczy, czyli ostre zakręty w piasku, skakanie z zajazdu autobusowego, ćwiczenie whellie na boisku i takie tam pierdoły.

Po uciążliwym obcieraniu Damian stwierdził, że koniec i ściągamy tylni, kawałek odprowadził mnie już w pełni brakeless i pognałem do domu. Po drodze spotkałem mojego kota, który niestety nie wraca do domu, gdyż boi się psa, bo ten go wciąż goni a szkoda, chciałem go wziąć ale uciekł w pole i po kotach.

Co do Damiana hamulców to hamują dobrze, jednak coś się spartoliło w zaciskach i tłoczki się nie cofają jednocześnie cały czas obcierając. Ale hamulce też załatwiłem i niedługo będą nowe.





Gdy wycinaliśmy opakowanie do tarczy, na kartonach było trochę naklejek (które brałem ze sklepu) wiec je wykorzystaliśmy :D
Kategoria Do 50


Dane wyjazdu:
57.80 km 17.80 km teren
02:59 h 19.37 km/h:

Jezioro w Dziećmiarkach \o/

Środa, 15 czerwca 2011 · dodano: 15.06.2011 | Komentarze 1

Tak jak wczoraj zaplanowaliśmy, wybraliśmy się do Kłecka, aby pojeździć po ścieżkach wokół jeziora. Najpierw pojechaliśmy na cmentarz zapalić znicze, do Dino po wodę i batoniki i nad jezioro, ja zjechałem sobie po schodach. Zjechaliśmy na dół stanęliśmy koło ławki by nalać wody do bukłaku a tu pociąg jedzie.

Pociąg towarowy przejeżdżający przez Kłecko podczas uzupełniania zapasów wody. © Kenhill


Liczę, liczę i się doliczyłem 33 beczki, najdułuższy jaki widziałem to chyba 42. © Kenhill


Policzyłem beczki i ruszyliśmy przez stalowy mostek ścieżką, przy nasypie kolejowym. Początek wyglądał mniej więcej tak:

Początek ściezki i fajne kamyszki. © Kenhill


Pojechaliśmy dalej, przez zarośnięty brzeg, i polanę, do lasu tam fajna ścieżka z dużą ilością korzeni. Jedziemy dalej aż tu nagle koniec ścieżki.

Po kamienistej ścieżce obok nasypu ukazuje się nam co? Koniec ścieżki:( © Kenhill


Byłem rozczarowany, liczyłem na ciekawą ścieżkę wokół jeziorka a tutaj coś czego już ścieżką nazwać nie można. Wchodzę w te trzciny a tam:

Rów zasypany piachem na końcu ścieżki przy jeziorze w Kłecku. © Kenhill


Nie wiem po co ktoś zasypał rów no ale cóż, takie życie. Jeszcze suit focia brudnych opon i zakurzonych rowerów, od niektórych na pewno dostaniemy chłostę, przecież rower musi być czysty:D

Zakurzone opony, obręcze, szprychy o nie! Zakurzyliśmy sobie rowery, tak się nie da jeździć:D © Kenhill


Wracamy się i jedziemy z powrotem, wyjeżdżając z lasku spotykamy pewnego Pana który nam powiedział, ze drogą przez łąkę dojedziemy do Polskiej Wsi, a tam nie chcieliśmy jechać, a pan jak się okazało szedł zbierać szyszki... Co za naród. Zrobiłem jeszcze fotkę na Kłecko w oddali, widać kościół i most kolejowy.

Widok na Kłecko z połowy ściezki nad jeziorem © Kenhill


Wracając jeszcze jedna fotka mostu:

Początek ściezki przy moście kolejowym w Kłecku. © Kenhill


Następnie pojechaliśmy na Ustronie, zawsze ciekawiło mnie dokąd prowadzi droga za barakami. Więc jedziemy aż tu nagle widzimy coś takiego:

Jedna studzienka oczyszczalni nie czyni, no ale w końu każdy zaczynał od małych rzeczy. © Kenhill


Znów gdy się obróciliśmy na druga stronę:

Ławeczka, z której bacznie można obserwować, budowę i rozwój studzienki, bądź jak ktoś wolno czyta usiąść i literować. © Kenhill


Jednak jadąc dalej po prawej stronie faktycznie była oczyszczalnia, a za nią polna droga a takie nam nie straszne więc jedziemy. Gnaliśmy dość szybko, momentami szybciej jak asfaltem. Dojechaliśmy do Czech, tam zjeżdżamy kamienistą droga nad jezioro znów licząc na jakaś ścieżkę a tam tylko trzciny i pokrzywy... Na górę i polną drogą, następnie obok masarni gdzie nieźle śmierdziało na drogę z Czech do Dziećmiarek. Jak pisałem tak zrobiliśmy, dojechaliśmy do zjazdu nad jeziorko i buch do lasu. Kawałek drogi aż tu nagle:

Piaszczysty uskok nad jeziorem w Dziećmiarkach, 3 razy podchodziłem i bałem się zjechać. © Kenhill


Sprowadziliśmy rowery i dalej na plażę:

Widok ogólny na jezioro w Dziećmiarkach. © Kenhill


Szczątki mostku nad jeziorem w Dziećmiarkach. © Kenhill


Mały odpoczynek na tej plaży, chociaż piachu mało, to woda czyściutka, już wiem, gdzie można latem jeździć się wykąpać :D Po odpoczynku ruszamy w las!

Mniej wiecej widzimy jakie nachylenie terenu jest nad jeziorem © Kenhill


Piaszczysty uskok, z którego baliśmy się zjechać, jak widzicie komuś się nudziło i wybrał troche piachu. © Kenhill


Mało fotek z samego terenu, bo był tak zajebisty, że aż szkoda było się zatrzymywać, tylko cisnąć, wąska ścieżka, dużo korzeni, dziur, gałęzi to było to, jedyna wada to trzaskające po twarzy i rękach gałęzie i inne krzaki, jednak i to nie było na tyle nieprzyjemne, by psuć zadowolenie i satysfakcję z jazdy. Chwilę dalej mały postój i kilka fotek na równolegle do jeziora rosnącej brzozie.

Widok z brzozy częściowo rosnacej równolegle do lini wody. © Kenhill


Grążele na jeziorze w Dziećmiarkach © Kenhill


Po zdjęciach jazda dalej. Cały czas było równie zarąbiście jak na początku, wąska, pełna, korzeni, dziur, kamieni, i krzaków ścieżka dawała więcej przyjemności z jazdy niż mogło by się wydawać. Po drugiej stronie jeziora mała przerwa, na obtarcie potu i pajęczyn, bo zapewne, dawno nikt tam nie chodził.

Kross i Funbike po drugiej stronie jeziora w Dziećmiarkach © Kenhill


Jedziemy dalej, aż tu nagle błotny strumyk, miejscami było dość mokro ze względu na dużą ilość torfu ale w żadnym wypadku nam to nie przeszkadzało. Tutaj przeprowadzam rower przez ten strumyk, nie chciałem ryzykować i wjeżdżać bo nie wiadomo jak głęboko tam jest.

Przejście przez błotny strumyk, wolałem nie ryzykować. © Kenhill


Jeszcze zdjęcie wstecz, jak wyglądał dojazd do strumyka:

Tak mniej więcej wyglądała większość trasy, chociaż tutaj było w miare luźno i szeroko. © Kenhill


Objechaliśmy jezioro, wyjechaliśmy z lasu, jednak pokrwawione ręce tak cholernie piekły i szczypały, że musieliśmy się wrócić na tą plażę by je obmyć, i znów piaszczystym uskokiem. Po obmyciu wielka ulga, teraz można wracać. Później mały postój na zjeździe obok wielkiego rowu. Nic jedziemy dalej w stronę trasy Gniezno - Kiszkowo. Tam Damian zauważa jakiś beton w lesie, podjeżdżamy i niestety nie udało się nam zidentyfikować co to jest, na górze też nic nie było wiec czas na focie, zwykły nudny szary beton:

Zwykły szary beton leżący sobie w lesie w Dziecmiarkach, niedaleko skrzyżowania © Kenhill


No i oczywiście lans na betonie:

Lans na betonie, dzieki rowerom przestał byćszary i zwykły. © Kenhill


Starczy lansowania się i słit foći. Jedziemy w stronę Waliszewa. Tam dojeżdżamy do drewnianego kościółka:

18nasto wieczny drewniany kościół pw. św. Katarzyny w Waliszewie © Kenhill


Obeszliśmy go, robiąc fotki tablicy:

Tablica Szlaku Architektury Drewnianej © Kenhill


oraz czegoś czego w sumie nazwać nie umiem ale podobało nam się:

Drewniane Ławki z Stolikiem i Daszkiem obok koscioła w Waliszewie © Kenhill


Na mapie pokazana jest ciekawy szlak architektury drewnianej, szkoda, że czasu nie było, bo bardzo fajna trasa, ale jeszcze kiedyś się na nią wybierzemy. Schodząc z schodów przy kościele zobaczyłem tam czarnego kota(nazwałem go kotem kościelnym), który patrzał się na nas jak by to on tam pilnował tego kościoła, ale uciekł, jednak suodziak był to należy mu się suit focia:

Kot kościelny, pilnował nas gdy oglądaliśmy kościół. © Kenhill


Później dał się pogłaskać i pojechaliśmy dalej po drodze mijając wiele gospodarstw agroturystycznych, oraz następnego kota suodziaka, jednak Damian nie chciał mu zrobić fotki. Znów polna droga, następnie asfalt i gdzie wyjeżdżamy? W Siemianowie, sam nie wierzyłem no ale ok. Chciałem odwiedzić ciocie i babcię, jednak Damian nie chciał jechać no to trudno. Mieliśmy się nawrócić i przez Komorowo, Dziećmiarki, Czechy, Kłecko wrócić do domu jednak okazało się, że Damian ma jeszcze czas i możemy jechać dalej, więc powiedziałem ,że znam trasę i możemy inną droga wrócić. Znałem ją gdyż do Siemianowa jeździłem na taki jak by obóz finansowany z UE i dużo tych terenów objeżdżaliśmy jeżdżąc w różne miejsca autobusem czy to jak już nas rozwozili do domów. Wiec pojechaliśmy do Dziekanowic a tam nad jeziorko(nad którym byłem kilka razy).

Mostek i jezioro w Dziekanowicach. © Kenhill


Tam na mostku usiedliśmy, zjedliśmy co mieliśmy, zrobiliśmy mały odpoczynek i kolejna suit focia z rąsi :D

Suit focia z rąsi przedstawiajaca nasz suit kaski. © Kenhill


Następnie drogą, która dobrze znałem, jednak Damiana wkręciłem, że nie wiem gdzie jesteśmy i chyba dał się nabrać. Dojechaliśmy do Łubowa:

Dojazd do Łubowa chcieliśmy uwiecznić, że aż tutaj dojechaliśmy. © Kenhill


Chciał się nawracać, jednak wiedziałem, że dalej jest rondo i droga na Owieczki przez które możemy wrócić. Wiec pojechaliśmy, jak mówiłem tak była droga na Owieczki przez Żydówko, następnie na Dębnicę gdzie podziwialiśmy Polskie pola:

Droga z Owieczek do Dębnicy i piękne polskie pola. © Kenhill


Pole w okolicy Debnicy i Owieczek © Kenhill


Dalej dojechaliśmy do głównej trasy Gniezno-Wągrowiec i nią wracaliśmy. W Kłecku mały odpoczynek aby siła była i jedziemy dalej. W Polskiej Wsi skręciliśmy na Charbowo by nie wracać główną aż tyle. W Ułanowie Damian zauważył, że mam 100% sagu... Już kilka razy coś takiego mi się działo. Ciśnienie było normalne a mimo to sagu było dużo a tora mięciutka. Dojechałem do domu, wziąłem moją Ukrainkę i pojechałem do Pana Renia by wspawał mi mocowanie hamulca. Tak tez zrobił. Wróciłem ustawiłem hamulec, pojeździłem czy wszystko gra i odstawiłem na swoje miejsce, teraz mam czym dojeżdżać do pracy, a rowerem pochwalę się jak zmienię mostek. Później rozebrałem Torę, ale to już wieczorem a dziś pojadę do sklepu i wymienię zużyte uszczelki, aby mieć sprawny Solo Air i mieć w końcu blokadę :D

Podsumowując, bardzo jestem zadowolony z wycieczki, a najbardziej z terenu w Dziećmiarkach, gdyby wlecieć tam z sekatorami poobcinało by się walące po rękach i twarzy gałęzie i była by zarąbista trasa do jeżdżenia.

Na koniec jeszcze focie moich kotów, które jak zwykle sobie leżą i się odpoczywają po wczorajszym nie dokończonym odpoczynku :3 :3

Rudy Leon odpoczywający po wczorajszym męczącyn odpoczywaniu. © Kenhill


Tutaj Czarny czarnuch z białym krawatem i skarpetkami również odpoczywajacy po wczorajszym nicnierobieniu. © Kenhill


Jeszcze focia jeża Jerzego, który odwiedził mój ogród, zobaczyłem go gdy podczas serwisu Tory pies ujadał bite 15 minut, teraz już wiem skąd powiedzenie: "zabierasz się jak pies do jeża"





Trasa: Ułanowo -> Charbowo -> Polska Wieś -> Kłecko -> Czechy -> Dzićmiarki -> Komorowo -> Waliszewo -> Siemianowo -> Dziekanowice -> Łubowo -> Żydówko -> Owieczki -> Dębnica -> Kłecko -> Polska Wieś -> Charbowo -> Ułanowo
Kategoria 50 - 100


Dane wyjazdu:
33.40 km 3.10 km teren
01:24 h 23.86 km/h:

Popołudniowe kręcenie z Damianem \o/

Wtorek, 14 czerwca 2011 · dodano: 14.06.2011 | Komentarze 1

Ze szkoły prędzej wróciłem, ostatnia ocena pozytywna, wiec szczęśliwy koniec roku, i w sumie mój jedyny tydzień wakacji, i chce go wykorzystać jak najlepiej, od przyszłego do końca wakacji do pracy.

Więc: jak wróciłem ze szkoły Damian przyjechał by usunąć cykanie z suportu, jednak nie wziął dużego imbusa wiec jedziemy po imbus, później po benzynę ekstrakcyjną gdyż tez jej zapomnieliśmy, później nakleić ulotki w Michalczy i do mnie po kask i w drogę.

Do Pomarzan, później do Wylkowyji piaszczystą drogą, znów naklejanie ulotek i Dh zjeżdżając asfaltem i na szagę wjeżdżając na trawnik przy placu zabaw. Następnie kilka ulotek na słupach w Polskiej Wsi.

Nic jedziemy do Kłecka, obok pizzeri zjechaliśmy na ścieżkę przy jeziorku, fajnie się jechało, coś mnie naszło by jechać kawałek pod most i okazało się, że fajna ścieżka tam jest przy jeziorku, wąska, dziurawa i duuuuużo kamieni, jutro będzie zabawa, kolejnym słupem był ten na ustroniu.

Minęliśmy jakieś dwie dziewczyny na rowerach co mnie zszokowało myślałem, że teraz tylko na facebooku się wieczorami przesiaduje, no nic jedziemy dalej na cmentarz pomodliliśmy się gdzie trzeba, pooglądaliśmy wielkie ropuchy i jedziemy do słupa obok Policji, tam taśma się skończyła wiec koniec zabawy.

Damian chciał już do domu bo ma coś do zrobienia, więc pognaliśmy główną a z Polskiej Wsi boczną przez Charbowo. Jechało się bardzo przyjemnie, cieszę się, że Damianowi przeszło (tak myślę) bo jutro jedziemy do Kłecka dokładnie je objechać, bo możliwe jest, że mamy fajne ścieżki tuż pod nosem.

W dodatku większość drogi rozmawialiśmy przeciągając wyrazy albo rymując zdania tak mnie w sumie naszło. Nie wiem czy pokazywać, jak wygląda się z odwrotnie założonym kaskiem, albo z paskiem od kasku na nosie, takie pomysły mieliśmy znów w drodze z Pomarzan.

Tak jak wcześniej pisałem, jutro jedziemy dokładnie objechać Kłecko, myślę, że znajdziemy ciekawe ścieżki, a czwartek lub piątek o ile Damian będzie chciał mnie wziąć, że tak powiem do Dąbrówki Kościelnej.



Trasa: Ułanowo -> Michalcza -> Ułanowo -> Michalcza -> Ułanowo -> Michalcza -> Ułanowo -> Michalcza -> Pomarzany -> Wilkowyja -> Polska Wieś -> Kłecko -> Polska Wieś -> Charbowo -> Ułanowo
Kategoria Do 50


Dane wyjazdu:
100.70 km 17.30 km teren
04:40 h 21.58 km/h:

Pierwsza seta w sezonie i spotkanie z Grigor86

Sobota, 11 czerwca 2011 · dodano: 11.06.2011 | Komentarze 3

Od rana mama była nie zadowolona, że "znów" gdzieś jadę, bo ostatnio za dużo jeżdżę, jednak nie wiem o co chodzi, gdyż ostatnie dwa tyg to ew po okolicy krótkie przejażdżki. ok 14 mama zmieniła zdanie, więc telefon do Pawła, później piotra czy po mnie wyjedzie, i do Grzegorza, bo pisał, że będzie w Wągrowcu, niestety gdy ja wyjeżdżałem to On już wracał w moją stronę.

Piotr wyjechał po mnie do Mieściska, a Grigora i jego Tatę spotkaliśmy w Łaziskach, krótka rozmowa, suit focia na blogaska i pojechaliśmy w swoje strony, trzeba się kiedyś ustawić na wspólny wyjazd, czuję, że będzie fajny :D

Pojechaliśmy do Wągrowca, Paweł dopompował sobie odebranego z serwisu amorka, później do biedry po izotonik i do lasu! Dość szybko przejechaliśmy trasę, było ciasno, bo często aż uślizgiem pokonywałem zakręty ale fajnie się jechało, jednak Paweł z Petkiem jak zwykle za bardzo cisnęli i musiałem gonić.

Wyjechaliśmy na drodze do Kobylca(żwirownia) jednak zrezygnowałem byłem wręcz padnięty tym przejazdem i pojechaliśmy gdzieś asfaltem. Znów wjechaliśmy w las, tym razem zwykła droga, znów kawałek asfaltem z mega ilością szyszek( tutaj wyprzedziliśmy jakiegoś szosowca).

Znów do lasu, lecz cały czas była to jazda w nieznane, wyjechaliśmy na głównej drodze Wągrowiec-Rogoźno w Pokrzywnicy, chłopaki rzucili pomysł Rogoźno, postawiłem warunek, ze wtedy musza mnie do Mieściska odprowadzić :D No i pojechaliśmy.

W połowie trasy napadł mnie nagły atak głodu, więc nie włócząc się po Rogoźnie w którym i tak pewnie nic nie ma pojechaliśmy pod Tesco, po coś do zjedzenia. Po drodze Paweł chciał objechać, jezioro z Petkiem odmawialiśmy końca jeziora nie było widać, czasu niezbyt dużo i sił mało.

Po posileniu się pod Tesco powrót. Liczyłem na to że chłopaki narzuca tempo 25/30 km/h i w mini peletonie pognamy do Wągrowca, ci jednak jak małe dzieci jeździli po rowach, rozpędzali się do 40 i zwalniali do 15, wyprzedzali się poboczami itd.

Wróciliśmy do Wągrowca, odwiedziliśmy Przema, który był po dwóch piwach i nie chciał jeździć. Pod domem Pawła czekałem chyba z pół godziny, ustawiał amortyzator chyba z 20 razy... Pojechaliśmy po Petka i do domu.

Powrót wyglądał podobnie jak z Rogoźna, terenowa jazda polami, poboczami, rowami :D Zmiany prędkości(czego bardzo nie lubię bo jak się wkręcę to z 20 km mogę z prędkością 25 km/h przejechać. Odprowadzili mnie do Łazisk i pojechali, ja również.

W Miłosławicach postój popiłem izotonika, i dalej, koło domu na liczniku miałem 95 km, brzydko zrobiłem ale pojechałem dalej by dokręcić, do Charbowa objechałem Ułanowo i do Michalczy. Wybiła setka i koniec.

Niby większość trasy byłem zmęczony, i odczuwałem niemiłe kłucie w płucach lub sercu, jednak mimo to jakoś przejechałem tą setkę, gdybym więcej jadł, to dojechał bym do domu zapewne mniej głodny. I mam okazję stworzyć nową kategorię.

Teraz szkoła się skończyła to pewnie więcej będę podróżował, chociaż różnie może to być bo nie wiem w jakich godzinach będę pracował. Zastanawiam się też cały czas nad spd, Paweł i Petek zachwalają, zresztą jak wszyscy, pedały to nie problem za 80 zł już bym 520tki kupił jednak buty to gorsza rzecz, nie chciałbym jakiś brzydkich, a ładniejsze to już wydatek rzędu 300 zł, używane odpadają, nie wyobrażam sobie kupić używane buty. Chyba, że pranie by ich nie uszkodziło i "odświeżyło".

Trasa: Ułanowo -> Jaroszewo I -> Miłosławice -> Mieścisko -> Łaziska -> Wągrowiec -> Kobylec -> Bartodzieje -> Wiatrowiec -> Pokrzywnica -> Pruśce -> Rogoźno -> Pruśce -> Wągrowiec -> Łaziska -> Mieścisko -> Miłosławice -> Jartoszewo I -> Ułanowo -> Charbowo -> Ułanowo -> Michalcza -> Ułanowo
Kategoria 100-150


Dane wyjazdu:
27.10 km 0.00 km teren
01:07 h 24.27 km/h:

Samotnie po okolicznych wioskach

Piątek, 10 czerwca 2011 · dodano: 10.06.2011 | Komentarze 1

Dziś w szkole wystawienie reszty ocen, nareszcie koniec \o/ \o/.

Po 21 postanowiłem sobie pojeździć, jako, że Damian w skrócie mówiąc stracił zajawkę na rower (myślę, że to chwilowe i mu przejdzie) samotnie wyruszyłem w stronę Jaroszewa I, następnie do Kłodzina, gdzie na sali była jakaś impreza, pewnie większa bo sporo ludzi się tam kręciło.

Miałem jechać do Łopienna, i tam się pokręcić, jednak robiło się szarawo, i brukiem dojechałem do jego początku i zawróciłem do Dobiejewa. Dalej przez Świniary do Ułanowa, gdzie postanowiłem jechać do Charbowa, Pomarzan i Michalczy, jednak tam już było dość ciemno, i zamiast wolniej to kręciłem co raz szybciej :D

Trochę zaniepokoiły mnie skurcze, chwytały mnie co chwilkę w stopy i prawą łydkę, muszę coś na to poradzić, jutro do Wągrowca do Pawła poszaleć po lesie :D

Trasa: Ułanowo -> Jaroszewo I -> Kłodzin -> Dobiejewo -> Świniary Górne -> Ułanowo -> Charbowo -> Pomarzany -> Michalcza -> Ułanowo
Kategoria Do 50