Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Andrzej z Poznania. Mam nakręcone 9267.27 km. Jeżdżę z prędkością średnią 20.06 km/h.
Więcej o mnie.

2019
2015
2014
2013
2012
2011

Odwiedzin

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kenhill.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2012

Dystans całkowity:743.74 km (w terenie 332.55 km; 44.71%)
Czas w ruchu:37:26
Średnia prędkość:19.87 km/h
Liczba aktywności:11
Średnio na aktywność:67.61 km i 3h 24m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
52.74 km 23.25 km teren
02:23 h 22.13 km/h:

Po Olej do Amortyzatora

Piątek, 29 czerwca 2012 · dodano: 29.06.2012 | Komentarze 6

Już ostatnio zgadłem się z Grzegorzem na serwis jego darta, zdecydował się na niego po tym jak ożywiłem ten sam amorek Dawidowi. Miało być rano ale zapomniałem, że zakończenie roku wtedy :D

Dopiero po południu wyjechaliśmy po ten olej, jechaliśmy do niego aż to Tarnowa Płuckiego. Ogólnie trochę problemów w domu, więc jazda tylko po olej. Do Mieściska jakaś nieziemska siła, 10 km z średnią 33 km/h :D I co chwila Damian mnie napominał bym zwolnił.

Dalej już terenem i kawałek asfaltu przed Tarnowem, powrót tą samą drogą, niestety 90% pod wiatr, musiał się jebaniec pojawić. Dojazd przyjemniejszy, bo bezwietrznie. Oficjalnie zmieniam też nazwę Cysterki Szlak Rowerowy na Piaskowy Szlak Rowerowy :D

Dodam jeszcze, że przez Bracholinem zarąbisty zapach, taki jak z piekarni, taki zapach świeżego pieczywa, chleb, bułki, chałki coś takiego i kilka km jeszcze przez pole go czuliśmy :D

Ścieżka Przyrodnicza Bracholińska Ostoja © Kenhill


Niestety temperatura nie sprzyjała, 30*C< w cieniu... co chwila zalani potem.

Po powrocie serwis Grigorowego Darta, tyle rdzy w amorku jeszcze nigdy nie widziałem :D Ale było śmiesznie przynajmniej :D

Tak w ogóle, jak ktoś ma amortyzator do serwisu to zapraszam, wszystko co trzeba posiadam, mogę nawet to 70 km dojechać "do pacjenta". Oleje mam oryginalne a cena w porównaniu do tych z "prof" serwisów nie wygórowana, może troszkę zarobie bo nie zanosi się niestety bym znalazł jakąś pracę w te wakacje :(

Więcej zdjęć nie ma bo w zasadzie spieszyło się a było by co fotografować, zabytkowe kościoły w Łeknie czy Tarnowie Pałuckim ale cóż, może innym razem.

Trasa: Ułanowo -> Jaroszewo I -> Miłosławice -> Mieścisko -> Ruda Koźlanka -> Nowa Wieś -> Bracholin -> Tarnowo Pałuckie -> Bracholin -> Nowa Wieś -> Ruda Koźlanka -> Mieścisko -> Miłosławice -> Jaroszewo I -> Ułanowo -> Michalcza -> Ułanowo
Kategoria 50 - 100


Dane wyjazdu:
52.71 km 33.91 km teren
02:55 h 18.07 km/h:

Testowanie Plecaka

Czwartek, 28 czerwca 2012 · dodano: 28.06.2012 | Komentarze 3

Jako, że Damian miał do testowania moje siodło (musi zmienić i się przymierza) a ja nowy plecak Osprey Raptor to pojechaliśmy.

Pachnący nowością Osprey Raptor. © Kenhill


Ruszyliśmy chyba o 17, znaną już trasa dojechaliśmy do Raczkowa, tam Damian wyczaił jakąś ścieżkę prowadzącą w las, pojechaliśmy, dość mocno wydeptana przez zwierzaki, fajnie się jeździło, później mega piaskowa górka, z piachem tak piaskowym, że iść po nim nie szło... Znów kolejne fajnie miejsce, gdzie można by ścieżki porobić :< ehhh...

Drewniany Kościół w Raczkowie © Kenhill


Marin i Kross na mostku nad Małą Wełną w Raczkowie © Kenhill


Mała Wełna pod mostkiem w Raczkowie © Kenhill


Jadąc tak dojechaliśmy do Antoniewa, tam cały czas lasami aż do Skoków. Podjechaliśmy do Polo, zakupiłem wodę i ciastka, posililiśmy się, dolałem wody do bukłaka, 3 litrowy wiec było gdzie lać :D i pojechaliśmy do domu.

Stawy Rybne przy rowerowej Dziewiątce w Skokach © Kenhill


Inne zastosowanie magnesika w plecakach Osprey'a :D © Kenhill


Po drodze Glinnie jeszcze musiałem skorzystać z pomocy tubylców (nie zabrałem imbusa do śruby zawiasu, a ta często coś się luzuję, trzeba ją będzie klejem potraktować.

W Skokach byliśmy dość późno, więc zrezygnowaliśmy z planu powrotu przez Przysieczyn i tam lasami do Mieściska i wróciliśmy przez Rakojazdy, Chociszewko i Kakulin gdzie odbiliśmy w stronę Pomarzanek, w Jabłkowie chciałem zmienić trasę by poznać nowe drogi, jednak tą nową przejechaliśmy i wracaliśmy kawałek asfaldem.

Dalej wjazd w pole gdzie trawa i zboże po pas i znów koniec drogi w polu... Powrót przez Pląskowo i Michalcze, gdzie przerwa, odebraliśmy Monikę z przystanku i razem w trójkę a zasadzie czwórkę, jeszcze lucy (pies Moniki i Damiana) spacerkiem dotarliśmy do mnie. Damian wziął swój plecak (ja swój napchałem pełen by sprawdzić co wejdzie i czy wygodny pełny i jak na 10litrowy weszło sporo czyli tyle ile potrzebuje :D

Dalej znów spacerkiem do Michalczy, po drodze z Moniką konsumowaliśmy groszek, który skończył się nam 50 metrów od domu i wracałem się jeszcze raz, tym razem tylną kieszeń bluzy napełniłem całą :D

I znów do domu tym razem normalnie, sprawdziliśmy jeszcze czy plecak ma jakie s odblaskowe elementy, niestety nie, może coś wykombinuje z samoprzylepnej folii odblaskowej, może coś na kask przykleję jak zaproponował Damian.

Jutro a raczej już dzisiaj zakończenie roku (w końcu) no i trzeba jechać po olej do amortyzatorów, serwis Grigorowego Darta na jutro zaplanowany :D

Jeszcze zdjęcie "dobitej zjazdówki"

Z serii dobite "zjazdówki", poważnie to mierzyłem tulejki do damera © Kenhill


Trasa: Ułanowo -> Michalcza -> Pomarzanki -> Jabłkowo -> Raczkowo ->Glinno -> Antoniewo -> Skoki -> Rakojazdy -> Chociszewko -> Kakulin -> Jabłkowo -> Pląskowo -> Michalcza -> Ułanowo -> Michalcza -> Ułanowo


Dane wyjazdu:
37.61 km 0.00 km teren
01:39 h 22.79 km/h:

Dojazdy

Środa, 27 czerwca 2012 · dodano: 27.06.2012 | Komentarze 0

Do Damiana, do sklepu, do tokarza zawieść rower, odebrać rower itd.
Kategoria Praca, Dojazdy


Dane wyjazdu:
110.01 km 65.25 km teren
05:44 h 19.19 km/h:

Dziewicza Góra, Puszcza Zielonka, Jazda z Berkasem.

Niedziela, 24 czerwca 2012 · dodano: 24.06.2012 | Komentarze 3

Więc już wczoraj zgadałem się z Berkasem na wspólną jazdę (kolega z forum). Mieliśmy się spotkać na Dziewiczej o 16, później o 15 ale wyszło jak wyszło.

Wyjechałem trochę później niż chciałem więc odpuściłem sobie terenowy dojazd 90% i asfaldem do Dąbrówki Kościelnej, tam Niebieskim do Mielna, dalej do Kicina gdzie miał czekać Berkas, jednak jakoż, że byłem godzinę za wcześnie chyba to chciałem podjechać po niego do Swarzędza. Z planu zrezygnowałem w Wierzenicy gdzie zrobiłem sobie przerwę.

Wyregulowałem hamulec coś obcierał. Po chwili przyleciał Grzegorz pogadaliśmy chwilkę i musiał wracać do domu na rosół :D Dokształciłem go chociaż trochę w kwestii budowy amortyzatorów, ich serwisu i wytłumaczyłem przebieg odpowietrzania hamulców.

Przyjechał Berkas na swoim gt i ruszyliśmy na Dziewiczą, podjazd na Dziewiczą Żółtym, tam chwilka przerwy, zjazd killerem, niestety gupi anczej nie przełożył opon i nie mógł się rozpędzić tak jak chciał, zjechałem dość wolno (40 a nie 50 km/h :D), dalej podjazd od strony parkingu i zjazd nieznanym singielkiem, strzał w 10tkę, długi dość zjazd, z fajnymi zakrętami, niestety tutaj znów nie mogłem się rozpędzić, w zakrętach driftowałem jak szalony :(

Dalej Berkas pokazał mi dałnhilową trasę, jakieś kosmiczne dropy, bandy, hopy omg... Dalej znów wróciliśmy na Dziewiczą, ponowny zjazd singielkiem i pojechaliśmy w stronę Kicina. Tam zamknięty sklep zmusił mnie do dojazdu do Czerwonaka, tam pożegnaliśmy się i znów przez Dziewiczą, tam razem asfaltowym dojazdem wracam do domu.

Pierwszy raz obczaiłem do końca niebieski szlak, wiedziałem już jak nim dojechać. Ogólnie to pomysłów miałem kilka na powrót, chciałem czerwonym przez Kamieńsko ale tam sporo bym nadrabiał więc w Mielnie odbiłem w prawo, Granicą Zielonki dojechałem do Tuczna, tam zajechałem nad jeziorko, umyłem w końcu ujebane dłonie o założyłem rękawiczki.

Dalej bez problemów dojechałem do Stęszewka w Stęszewicach masakra, pełno dróg, cholera wie gdzie która prowadzi, kiwam do dwóch samochodów żaden szmaciaż się nie zatrzymał... Zapukałem do jakiegoś domku, Pan pięknie wytłumaczył mi drogę za co wielkie dzięki i pojechałem, wytyczył mi on jednak drogę do Turostówka, po chwili pacze droga w lewo, pacze na mapę jest polna do Turostowa, nawrót i nakurwiam polami :D A ostatnio się w tym samym miejscu zgubiliśmy :D

Tam już do domu asfalt więc nie ma co pisać.

Wyjazd jak zwykle udany, za każdym razem jak jestem na Dziewiczej to masę nowych ścieżek i dróg odkrywam i jeszcze nie raz tam zawitam. :D

Zapomniałem dodać, że w jedna i drugą stronę pod wiatr...

Omg jaka średnia, ja coś mam dziwne coś z tymi cyframi :D

Trasa: Ułanowo -> Charbowo -> Kamieniec -> Olekszyn -> Rybno Wielkie -> Kiszkowo -> Dąbrówka Kościelna -> Czernice -> Ludwikowo -> Mielno -> Kliny -> Kicin -> Wierzenica -> Kicin -> Dziewicza Góra -> Kicin -> Czerwonak -> Dziewicza Góra -> Kliny -> Mielno -> Dębogóra -> Tuczno -> Stęszewko -> Stęszewice -> Turostowo -> Kiszkowo -> Rybno Wielkie -> Olekszyn -> Kamieniec -> Charbowo -> Ułanowo
Kategoria 100-150


Dane wyjazdu:
126.20 km 37.82 km teren
06:24 h 19.72 km/h:

Leniwa Niedziela

Niedziela, 17 czerwca 2012 · dodano: 17.06.2012 | Komentarze 3

Z Pawłem już wczoraj się ugadałem, miałem jechać z rana, jednak nie chciało mi się, wstałem po 9, zjadłem coś i leżakowałem, wyjechałem ok 12 chyba, głodny byłem bo liczyłem na to, że Paweł będzie czekał na mnie w Mieścisku i tam coś zjem, dzwonie a ten sobie konsumuje obiadek, nosz kurwa... Roweru nie zostawię samego więc jadę.

Pawła spotkałem dopiero przed samym Wągrowcem, pojechałem coś zjeść, do biedry po lajony i w drogę, mieliśmy pojeździć w terenie, ale jakoś tak nam się odechciało i mówię: a może jebniemy jakiegoś tripa? Paweł przytaknął i pojechaliśmy do Wapna, po drodze trochę terenu ale dalej już asfaltami.

Z Wapna wracaliśmy w stronę Bartodziej, trasę napiszę na końcu, jednak jak tytuł wskazuje jakoś obaj nie mieliśmy weny do jazdy, nie, że siły, nie było natchnienia. Jeździliśmy 15 km/h :D Po drodze kupowaliśmy wodę, nigdzie litrowych nie mieli bym do plecaka zmieścił czy Paweł jako bidon więc 1.5 albo 2l i różnice żłopaliśmy pod sklepem :D

Dalej gdzieś przerwa na łące, położyliśmy się i przerwa na lajona :D Chciało by się dłużej poleżeć ale czas ucieka. Teraz tempo to już w ogóle nie wiem jak je nazwać. Dalej mieliśmy jechać na Bartodzieje, ale skręciliśmy wcześniej i rowerową wróciliśmy do Wągrowca. Tam wszamałem 2 kanapki u Pawła i ruszyłem do domu, miał mnie odprowadzić, jednak kompa naprawiał.

Fajne też było kompresowanie resztki wody w butelce w Gołańczy, szkoda wylać, więc wyssaliśmy powietrze i zgnieciona zmieściła się do mojego plecaczka (czas na większy).

Pytałem się go jak dojechać do Ochodzy, ten mi radzi, bym jechał główną asfaltową, mówi, że się zgubie, śmiechnąłem i pojechałem terenem :D Większość drogi do Sarbi i Popowa Koscielnego bruk, później polne z turbo kałużami :x

Jadąc przed Pląskowem trafiłem na drogę gdzie na metrze kwadratowym było z 30 śladów od saren, jeleni i dzików, może też reniferów :D Zarośnięta droga, pełno kukurydzy, krzaków to dobra miejscówa na wyżere, aa jeszcze podjechałem do sarny na odległość ok 15/20 metrów, szkoda, że nie mam czym zdjęć robić :(

Cała trasa minęła bardzo fajnie, szkoda, że tak mało terenu, ale Paweł nie ma duszy podróżnika i buszmena jak ja i woli asfalt albo konkretny teren. Ja to bym 60% trasy znalazł terenem :D Po drodze śpiewaliśmy też Krzysia, Nie, nie boje się i różne inne rzeczy, rozmawialiśmy w krowami oraz na całkiem poważne tematy, wyjazd bardzo udany :)

Do domu wracam spocony, bo od Michalczy cisnąłem ponad 30 (zresztą było dużo zjazdów i podjazdów asfaltowych, na zjazdach 20 km/h na podjazdach 30/40 km/h :D), coś mi odrąbało a mama do mnie: nie za dużo tego roweru, o dzień jeździsz cholera wie ile, mógłbyś to jakoś rozgraniczyć... Jak bym faktycznie jeździł dzień w dzień po 300km, a jak jechałem zobaczcie po średniej :D

Trasa: Ułanowo -> Jaroszewo I -> Miłosławice -> Mieścisko -> Łaziska -> Wągrowiec -> Bukowiec -> Brzeźno Stare -> Koninek - Wiśniewo -> Wiśniewko -> Markonosy -> Turza -> Wapno -> Kujawki -> Czeszewo -> Morakowo -> Gołańcz -> Krzyżanki -> Rybowo -> Grylewo -> Kopaszyn -> Kobylec -> Wągrowiec -> Jankowo -> Ochodza -> Sarbia -> Popowo Kościelne -> Pląskowo -> Jaroszewo II -> Michalcza -> Ułanowo
Kategoria 100-150


Dane wyjazdu:
108.83 km 52.91 km teren
05:28 h 19.91 km/h:

Terenowa Jazda z Micorem i Wizyta u Babci

Sobota, 16 czerwca 2012 · dodano: 17.06.2012 | Komentarze 4

W piątek wieczorem już się zgadałem z Dawidem, że z rana wpadnę, wstałem o 7 (o 7.30 byłem umówiony z gościem, który chciał kierę kupić, miałem jechać rowerem, ale myślę, że jak się rozmyśli to bez sensu nadrabiać 10km cofając się do domu więc bryknąłem autem).

Co prawda było pochmurnie, ale jak się uszykowałem i ruszyłem ok 8.30 to było już słonecznie i ciepło, droga w całości asfaldowa, niestety do Gniezna innej nie mam, jechałem główną 190tką, obyło się bez przykrych incydentów ze strony kierowców.

O 9.30 byłem pod katedrą, posprawdzałem większość śrubek, bo całą drogę coś mi dziwnie strzelało i za cholerę nie wiedziałem co to, później pojechaliśmy na łazienki, było tam pełno hopek, jednak to nie na mój rower i skoczyłem tylko jedną najmniejszą :p

Dalej polnymi drogami w stronę Jankowa Dolnego, tam chwila przerwy pod sklepem i w teren, pojechaliśmy nad jeziorko, mega piaszczysty i wypłukany przez wodę zjazd, później wróciliśmy się i asekuracyjnie przejechałem zjazd, po drodze pełno hopek, band itd. Drugi raz niestety za szybko i po wyskoku nie wyrobiłem zakręty lądując w piachu, gdyby nie piaszczysta banda czołowe zderzenie z drzewem :|

Nie zniechęciło mnie to i zjechałem jeszcze dwa razy, tym razem omijałem hopki :D Cały urąbany od piachu postanowiłem pojechać się umyć na plaży, tam niestety ktoś przyszedł :/ Pojechaliśmy w inne miejsce, tam rybołapy.

Wkurzyłem się zjechałem na dół i akurat był jakiś pomost, umyłem się i dalej już ubierając skarpetki jedna wpadła mi do wody, na szczęście nie była zgnojona tylko dleikatnie wilgotna. Dawid się, śmieje, że jeszcze mi but wpadnie i chwile później jak go ubierał zacząłem się chwiać na jednej nodze i cały bym się wrąbał do wody z tym butem :D

Później jakimiś ścieżkami w stronę Lubochni, tam kolejny singiel nad jeziorkiem, Później pojechaliśmy na Wierzbiczany i z powrotem w stronę Jankowa. Tereny na prawdę wyśmienite, jest gdzie pojeździć i wszędzie polne/leśne drogi :D

W Jankowie przerwa na posiłek, pooglądaliśmy mapy gdzie można by jechać (może Skorzęcin lub Powidz :D) i tak się rozleniwiliśmy, że nie chciało nam się ruszyć :D

Następnie z powrotem do Gniezna, pojeździliśmy po parku miejskim, przejazd przez Rynek, później Wenecja i na Dalki, tam polnymi drogami do Woźnik, zobaczyłem S5 i przez Łubowo (gdzie chwila przerwy - Dawid kupował wodę) do Żydówka, tam się pożegnaliśmy i za radą jakiegoś chłopaka polnymi drogami ruszyłem do Siemianowa.

Po drodze słońce wręcz prażyło, kask już nie dawał rady chłodzić głowy, wiec musiałem go zdjąć, trochę pomogło. Dojechałem do Babci, tam herbatka i kanapki, pogadałem i ktoś mówi, że czarna chmura idzie, śmieje się, wychodzę, patrzę a tam faktycznie, za radą babci i cioci poczekałem trochę i jak się później okazało słusznie.

W Siemianowie tylko przelotnie kropiło, później gdzieś w oddali słychać było burzę, ale i tak co słońce wyszło i obsuszyło to z powrotem deszczyk, w ogóle dziwnie było, raz wiatr, raz bezwietrznie słońce i deszcz razem :D

Czekałem dość długo, dopiero o 20:45 wyjechałem, ciocia mówiła, że mogę przenocować by się nie zmoczyć (nie chciałem jechać, bo jeszcze katar trochę mam i nie chce znów zachorować). No ale ruszyłem, kuzyn, który zachwycał się moim rowerem odprowadził mnie kawałek i dalej już sam, w Waliszewie czy w Dziećmiarkach w lesie mokro, ale nie na tyle by na mnie chlapało.

Dalej sucho, przejechałem jeszcze przez Kłecko i masakra jakaś, drzewa poobalane, gałęzi pełno itd itd. Okazało się, że u nas coś jak by nawałnica, mama mówiła, że padający deszcz to do gradu można porównać, że też pełno gałęzi i drzew poobalanych, zboża pokładzione, masakra jakaś, dobrze, że przeczekałem u Cioci, bo inaczej jechałbym w tej ulewie do domu...

Wyjazd jak zwykle bardzo udany, gdyby nie ta nawałnica, to pewnie po posiłku u babci zrobiłbym sporo więcej (bo miałem jeszcze zamiar pojeździć po lesie przy jeziorku Kamionek i w Dziećmiarkach, jednak w błoto nie chciałem się pchać z moimi łysymi crossmarkami :)

No i jeszcze w terenie coś mi dziwnie kwiczało i świszczało, jak by guma o coś tarła? Nie mam pojęcia, później samo przeszło.

Trasa: Ułanowo -> Charbowo -> Polska Wieś -> Kłecko -> Kłecko Kolonia -> Pruchnowo -> Brzozogaj -> Działyń -> Obora -> Gniezno -> Jankowo Dolne -> Kalina -> Lubochnia -> Wierzbiczany -> Jankowo Dolne -> Gniezno -> Woźniki -> Łubowo -> Żydówko -> Siemianowo -> Waliszewo -> Dziećmiarki -> Czechy -> Kłecko -> Polska Wieś -> Charbowo -> Ułanowo
Kategoria 100-150


Dane wyjazdu:
63.84 km 21.40 km teren
02:57 h 21.64 km/h:

Rogowo - Odwiedziny Szymona (Jelon85)

Wtorek, 12 czerwca 2012 · dodano: 12.06.2012 | Komentarze 2

Specjalnie zostałem dużej w szkole by napisać niemiecki, jednak pani prof już nie było :< Odebrałem przy okazji wynik rezonansu magnetycznego i nic z tego nie rozumiem :x

Fotki na razie od Szymona, później wgram te od Damiana

Wracam do domu i co chwila zasypiam, co się przebudzam to leżę wygięty w inną stronę z rozdziabioną papą... Na końcu i tak zasnąłem ktoś mnie obudził na szczęście. Do domu te parę metrów wracałem jak bym pieszo 10 km przeszedłem zero sił ale trochę podbudowało mnie to, że pojeżdżę.

Wszamałem makaron, powyzywałem, że ciuchy ba rower mokre i pojechaliśmy, celu nie było ale zaproponowałem by odwiedzić Szymona . Wyruszyliśmy więc mega żółwim tempem, w Dziadkowie spotkaliśmy Szymona i ruszyliśmy w stronę Rogowa po drodze zahaczając o teren, czy zatrzymywaliśmy się by zerknąć na jeziorko

Podjechać się nie dało a zjazd bez podnoszenia tyła z siodła :D © jelon85


Później przejechaliśmy przez Rogowo, Szymon opowiedział mi co gdzie jest a co gdzie było, trochę szkoda w zasadzie, że nie ma już tam tej wąskotorówki, była by to świetna atrakcja dla turystów :)

Pojechaliśmy do parku dinozaurów

Dinozaur przed parkiem dinozaurów w Rogowieq © Kenhill


niestety nie pomyślałem, że ten pewnie jest płatny i nie zobaczyłem nic :( Dalej po obczajeniu mapki ruszyliśmy w stronę Szkółki

Ja iSzymon na drodze do Szkółki © Kenhill


tam wyskoczył nam Wilczur z Szymonem do razu ciśniemy ale pies zrezygnował, czekaliśmy za Damianem, kawałek za nim ruszył i też odpuścił

Andrzej i Damian pognani przez dwie psiny © jelon85


Tam Szymon nas opuścił i pojechaliśmy dalej

Pożegnalna fotka w Szkółkach © jelon85


Dalej przez Skórki i Wełnę pognaliśmy do Janowca, po drodze zobaczyliśmy jakiś kościół

Kross i Marian pod drewnianym kościółkiem w Skrókach © Kenhill


ogólnie to już od Szkółek czułem głód, więc w Janowcu skoczyliśmy do Anety na herbatę za co dziękuję. Jednak mimo wszamania kanapek od Damiana czułem głód, pojechałem kupić tłiksa i pojechaliśmy.

Om nom nom om nom om, jem! © Kenhill


I się skończyło :( © Kenhill


Damian zaproponował powrót terenem, pojechaliśmy przez Flantrowo, jednak wyjechaliśmy przed Łopiennem, myślałem, że wrócimy przez Gółkę i Kłodzin no ale trudno. W Łopiennie mega ciemno się zrobiło, deszczowe chmury się zbierały więc gnaliśmy dość szybko, sporo powrotu siedziałem Damianowi na kole, ale tak byłem w stanie dłużej utrzymać te 30 km/h<

Na podjeździe w Ułanowie smyknąłem się na pobocze a uskok z asfaltu był prawie 10 cm :x Nie dałem rady już się rozpędzić wiec spokojnie dojechałem.

Wyjazd udany, odwiedziliśmy Szymona i Rogowo gdzie pewnie jeszcze wrócimy no i kurczę, im więcej jeżdżę tym na więcej mam ochotę, myślałem jutro nad większą wycieczką, niestety Damian ma inne plany :<

Trasa: Ułanowo -> Świniary Górne -> Dobiejewo -> Mieleszyn -> Przysieka -> Popowo Ignacewo -> Popowo Podleśne -> Dziadkowo -> Rzym -> Rogowo -> Szkółki -> Skórki -> Wełna -> Janowiec Wieś -> Janowiec Wlkp. -> Flantrowo -> Łopienno -> Dobiejewo -> Świniary Górne -> Ułanowo
Kategoria 50 - 100


Dane wyjazdu:
53.15 km 25.17 km teren
02:32 h 20.98 km/h:

Terenowy Objazd Okolicy z Micorem

Poniedziałek, 11 czerwca 2012 · dodano: 11.06.2012 | Komentarze 0

Ostatnia lekcja, tel od Micora czy nie mam chęci na jazdę, bo będzie w Kłecku po 16, jak najbardziej się zgodziłem. W domu szybko zjadłem i pognałem do Kłecka, znów motywacja bo gnałem jak szalony :D

Traz Grigor przypomniał mi coś w komentarzu w Polskiej Wsi wymusił mi autobus, po hamulcach, chciałem się go chwycić, ale zbyt daleko mi uciekł (za duża strata prędkości) ale mimo to goniłem go do 60.2 km/h i to mój nowy rekord o własnych siłach, bo autobus już był daleko.

Przyjeżdża Micor, spytałem gdzie chce jechać to powiedział, że to ja tu prowadzę, więc zaproponowałem rundkę po znanym już mi lesie gdzie to ostatnio jeździłem tu i tu zgodził się, więc przez Polską Wieś, Przybrodę, Świaniary Dolne, Dobiejewo dojechaliśmy do Łopienna, po drodze fajne drogi, tylko wkurzały trzaskające po twarzy gałęzie...

W Łopiennie kupiłem batona, wodę i ruszyliśmy, tym razem wjechaliśmy do lasu bliżej od strony Flantrowa, tam kawałem czerwoną ścieżką a później już odbiliśmy, raz dwa dojechaliśmy do celu i zaczęło się buszowanie, jak już kiedyś wspomniałem trochę pracy i na prawdę było by gdzie jeździć, w jednym miejscu (mniej zarośniętym) nie dawaliśmy rady, taki stromy podjazd :D

Wracamy do domu, zagadaliśmy się i po km orientuje się, że to w przeciwnym kierunku :D Dojechaliśmy do mnie ale już po drodze zaproponowałem serwis Darta, gdyż wyjątkowo tępy na jakiekolwiek nierówności, u mnie trochę pogadaliśmy, czyszczenie, serwis, nowy olej (stary i to z jednej goleni w niczym oleju nie przypominał :D) i złożyliśmy dziada.

Ah jeszcze przymierzyłem sobie espedy i okazało się ,że idealnie mój rozmiar 44 :D Więc wiem już jakich ew miałbym szukać, dodam, że ciekawie się jechało :)

Jeszcze sporo gadaliśmy, Dawid zrobił zdjęcie mojego bacika i kota rowerzysty i ruszyliśmy do Kłecka, znów jakaś niezidentyfikowana moc bo większość trasy szybkim tempem, w Kłecku Dawid nadal zachwycał się "nowym" amortyzatorem, poleciłem tylko odpowiednio o niego dbać a będzie tak pracował :D

Na powrocie naszło mnie jeszcze na małe kokszenie po Kłecku, pojeździłem trochę, dość bardzo szybko :D W jednym miejscu gdzie zjechałem po schodach, przejechałem przez tory i podjechałem po schodach miny Pań bezcenne :D Chciały autograf niestety nie miałem czasu na pierdoły :D

Wróciłem do domu i koniec, jazda bardzo przyjemna, świetnie się kręciło i gadało no i serwisowało Darta :D plus okazało się, że Dawid ma poluzowany jeden pivot :D

Trasa: Ułanowo -> Charbowo -> Polska Wieś -> Kłecko -> Polska Wieś -> Przybroda -> Świniary Dolne -> Dobiejewo -> Łopienno -> Gołaszewo -> Gółka -> Kłodzin -> Ulanowo Folwark -> Ułanowo -> Charbowo -> Polska Wieś -> Kłecko -> Polska Wieś -> Charbowo -> Ułanowo
Kategoria 50 - 100


Dane wyjazdu:
18.66 km 0.00 km teren
00:57 h 19.64 km/h:

Szukanie Hektora

Niedziela, 10 czerwca 2012 · dodano: 11.06.2012 | Komentarze 12

Biedak się zagubił to go szukałem, kilka kółek niedaleko domu, dodam, że jak zaczęło padać sam wrócił, ale ktoś mu nieźle nabił... nogi zakrwawione, ledwo chodzi i przestraszony bardziej niż zawsze. Jest to przybłęda, albo wyrzucił go ktoś u nas i w dodatku prędzej był bity... boi się każdego krzyku, trzasku itd :( Pierdoleni sadyści.

Trasa: Ułanowo -> Charbowo -> Polska Wieś -> Charbowo -> Ułanowo
Kategoria Do 50


Dane wyjazdu:
83.33 km 47.35 km teren
04:09 h 20.08 km/h:

Chory a Rowerem Jeździ...

Sobota, 9 czerwca 2012 · dodano: 09.06.2012 | Komentarze 7

Więc w czwartek wieczorem zadzwoniłem do Pawła czy ma jeszcze swoje stare klocki, okazało się, że tak, że są w idealnym stanie oraz, że nie są mu potrzebne :D Umówiliśmy się na 17/18 więc ok 16 spokojnie wyjechałem szukając terenowego i spokojnego dojazdu do Wągrowca.

Na początku nie byłem pewien czy jechać, bo po ostatniej niedzielnej jeździe trochu chory jestem, ale co mnie nie zabije to mnie wzmocni?

Miałem jechać przez Michacze ale Damian u Anety więc pojechałem przez Kłodzin i Jaworówno, dalej przez Strzeszkowo do Mieściska, po drodze masakra, jak by ktoś piach wysypywał na drogach, ale zawsze lepsze to od asfaltu i blachosmrodów.

Ogólnie tempo spokojne 18/22 km/h, nigdzie mi się nie spieszyło, za Mieściskiej pojechałem w stronę Rudej Koźlanki, tam wielki stary i opuszczony Młyn, cały czas jechałem Cysterskim Szlakiem Rowerowym, świetna ścieżka, spokój, cisza, las, zajebiście po prostu! Gdyby nie ten piach...

Wyjechałem w Nowej wsi i poczułem potrzebę zatrzymania się... Dalej do Wągrowca główną, bo raczej bez nadrabiania masy km nie dał bym rady inaczej do Wrc dojechać.

Zajeżdżam Pawła nie ma, mówi, że 20 minut, pojechałem więc na plaże, tam spokój, kilku ludzi, wszyscy darli japy w strefie kibica, później jednym krzyknąłem brzydko i z powrotem jak jechałem dziwnie się na mnie paczeli.

Jazda niezbyt bezpieczna bo bez hamulców praktycznie, nie były to nawet spowalniacze. Minęło 20 minut i wróciłem, Paweł dał mi klocki i pedały (520stki :D) wielkoduszny człowiek, dzięki :*

Dzwonie do Damiana, czy mógłbym po niego pojechać do Janowca i z nim wrócić, zgodził się, więc pojeździłem jeszcze troszkę przy jeziorku, zrobiłem sobie przerwę na papu i ruszyłem w stronę Rgielska.

Uwaga będę przeklinał!

Na mapie zielony szlak czy tam ścieżka rowerowa, w rzeczywistości żadnego kurwa najmniejszego śladu na drzewach czy słupach... Jechałem i zdawałem się na moją intuicję, w pewnym momencie powinienem jechać przy lesie, droga była, ale w 1.5 metrowym życie, znów jakiś rolnik sobie zaorał drogę, co za jebane sępy...

jechałem inną drogą, okazało się, że wyjechałem przez Zakrzewem, tam gdzie kiedyś kanalize do lasu ciągli :D Cofnąłem się do Zakrzewa i tam w stronę Wybranówka lub Tumidaj (taka nazwa wsi :D) Co prawda myślałem, że zabłądziłem ale pewna Pani powiedziała, że dobrze nakurwiam i tam jest droga do Janowca.

Więc pognałem w stronę Wybranowa, gdzie już byliśmy tam trochę troszkę szybciej bo i zjazdy się trafiły i dojechałem do Janowca, okazało się, że do Anety zajechałem okrężną drogą ale to szczegół.

Pobawiłem się z psem Anety, urodzony piłkarz :D I wracamy, zaraz jak ruszyliśmy założyłem czapkę, cobym się czasami jeszcze bardziej nie rozchorował i jedziemy, Damian od razu tempo 30 km/h, chwilę tak dałem radę, ale później wymiękłem, prosiłem by zwolnił to nie bo średnia, schodzisz człowieku na złą drogę z tym kokszeniem do średniej...

Ah, jeszcze Grigor zadzwonił jak ruszaliśmy do domu, że jest w Mieleszynie bo wraca z Inowrocławia i czy bym go nie odprowadził kawałek, zaproponowałem by poczekał, ale mówił, że się spieszy i szybko jedzie, więc innym razem :)

No ale dobra 25 km/h już prędzej dałem radę uciągnąć, zaznaczając, że już miałem ponad 70 km a Damian 20... W Łopiennie postój, Damianowi znów coś strzela, niby to haki, niby nie, cholera wie, dokręciliśmy i jedziemy.

Do mnie trochę wolniej już dojechaliśmy i wzięliśmy się za szukanie źródła tego stukania. Rozebraliśmy korbę, haki i piastę. Ta ostatnia to masakra, sama rdza w zapadkach :D Wyśmiałem Damiana jak się ze mnie śmiał, że miałem trochę rdzy na osi korby, był tam taki syf, że aby wyczyścić musiałem łożyska i oś wybić :< Wyczyściliśmy, skręciłem haki uprzednio gwint śrub smarując farbą (tańsza alternatywa kleju) i poskładaliśmy.

Zmieniłem swoje klocki. Okazało się, że są jak nowe :D Masakra, założyłem i od razu klamki odzyskały swój prawidłowy skok, no i okazało się, że całkiem dobrze odpowietrzyliśmy te hamulce bo klamki twarde! Skok siły o 500% jak nie więcej, chociaż tylne musiały by zabrudzone, bo po kilku hamowaniach nabrały mocy, albo mam zafajdaną tarcze, mimo to siła wzrosła, ale nie jest to siła metalików jak u Damiana :D Jak mnie będzie stać to takie kupie, albo spiekane!

Przejażdżka udana, chociaż pod koniec zaczęło mi cieknąć z nosa masakrycznie, wkurzali mnie ludzi drący mordy w domach z czego dowiedziałem się, że Polska gola strzeliła, czasami tez krzyknąłem trzymaj japę jak było za głośno ale nikt sobie z tego nic nie robił, o w Łopiennie tylko zrozumieli bo przestali trąbić barany w te trąbki.

Szkoda, że taki chory jestem :( Ale dziś gorzej się ni czuje, wiec tragedii nie ma.

Trasa: Ułanowo -> Ułanowo Folwark -> Kłodzin -> Jaworówko -> Strzeszkowo -> Mieścisko -> Ruda Koźlanka -> Nowa Wieś -> Wągrowiec -> Rgielsko -> Nowa Wieś -> Rąbczyn -> Zakrzewo -> Wybranówko (Tumidaj) -> Wybranowo -> Janowiec Wlkp -> Flantrowo -> Łopienno -> Świniary Górne -> Ułanowo
Kategoria 50 - 100