Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Andrzej z Poznania. Mam nakręcone 9267.27 km. Jeżdżę z prędkością średnią 20.06 km/h.
Więcej o mnie.

2019
2015
2014
2013
2012
2011

Odwiedzin

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kenhill.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2012

Dystans całkowity:455.23 km (w terenie 113.60 km; 24.95%)
Czas w ruchu:24:22
Średnia prędkość:18.68 km/h
Maksymalna prędkość:44.80 km/h
Liczba aktywności:10
Średnio na aktywność:45.52 km i 2h 26m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
12.14 km 0.00 km teren
00:39 h 18.68 km/h:

Nie Wiem Co Się Dzieje...

Czwartek, 29 marca 2012 · dodano: 10.04.2012 | Komentarze 0

Nie wiem kiedy to jeździłem, ale wiem, że jechałem sobie za traktorkiem trochę, później walczyłem z obcierającym hamulcem.

Trasa: Ułanowo -> Charbowo -> Pomarzany -> Michalcza -> Ułanowo
Kategoria Do 50


Dane wyjazdu:
74.24 km 19.60 km teren
03:26 h 21.62 km/h:

Przyjemne z Pożytecznym

Sobota, 24 marca 2012 · dodano: 24.03.2012 | Komentarze 1

Rano pojechałem do Damiana zlutować licznik, cofnąłem się do domu aby nasmarować łańcuch, był taki suchy, że nie dało się słuchać tego hałasu. Jadę więc w stronę Wągrowca i w jaroszewie przypominam sobie, że miałem wziąć szczypce segera (w końcu jechałem do Pawła serwisować amortyzator).

Wziąłem szczypce i ruszyłem, do Miłosławic wyśmienicie mi się jechało, później już chujowa dziurawa droga.

Do Wągrowca zrobiłem 27km w ciągu 1godziny i 5 minut, co moim zdaniem jest świetnym wynikiem :D Rozsiadłem się u Pawła i przypomniało mi się, że miałem wysłać list, było po 12 a poczta do 13...

Szybko rozebrałem Recona, pościągałem uszczelki i pojechaliśmy kupić nowe, po drodze myślałem, że zgubiłem telefon (na szczęście został w Pawła), wysłałem list i wracamy.

Serwis zrobiony, wypiłem herbatkę, zjadłem kanapki i pojechaliśmy zawieść amorek, z powrotem do biedry po izotoniki, jogurt naturalny i musli - ten mix zalecił mi Paweł (jogurtu u musli) a jako, że lubię jogurt naturalny to kupiłem, zjadłem połowę i jedną saszetkę i mi starczyło.

Pojechaliśmy z Pawłem po napleta (czyt. Petek) i ruszyliśmy w teren, tam dołączył do nas Arek i trasą nad jeziorem Durowskim pojechaliśmy na żwirownię do Kobylca.

Naplet i Paweł jak zwykle ścigali się i zapierdalali, nie wiem jak im wytłumaczyć, że gdybym nie miał do domu 25 km i słabszej formy to też bym zapierdalał. Jechałem trochę z tyłu z Arkiem, który później i tak mnie wyprzedził.

W kobylcu zrobiliśmy rundkę terenową, zapierdalacze nas odstawili, ja z Arkiem pchaliśmy na jednym z podjazdów śmiejąc się, że jesienią bez problemu po kilka razy podjeżdżaliśmy ten podjazd :p

Na górze, że tak powiem :D odpoczynek i widzimy trenująca grupę Pana Wojtka Gogolewskiego, który pogroził Pawłowi, jak się okazało nie z tego względu, że nie miał kasku, tylko za to, że na miesiąc unieruchomił mu jednego z kolaży (tego któremu serwisowałem Recona :<)

Po części ten kolaż (Szymon chyba) sam sobie winny, mówiłem by w ferie dał amorek, to przyjadę (50% tańsze bilety na PKS) a później jak już szkoła, to i ja późno do domu i Pawłowi wciąż nie pasowało.

No nic, dołączyliśmy się , zapierdalacze jak zwykle pognali a ja z Arkiem jechaliśmy za Panem Wojtkiem, Arek dość szybko wymiękł, ja twardo trzymałem się Pana Wojtka, zmotywowało mnie to do pokonania wyżej wymienionego podjazdu :D

Ich trening się skończył i razem wracaliśmy i w pewnym momencie się rozdzieliliśmy. Arek jak nam Petek powiedział ,zabrał kompozyta (XTC) i pojechał do domu, chociaż szkoda, bo z nim lepiej mi się jechało, niż z zapierdalaczami.

Wracając zahaczyliśmy o biedre, Petek kupił picie, pojechaliśmy do Pawła, wziąłem co tam zostawiłem, Paweł poszedł jeszcze kupić coś do jedzenia i wracam do domu.

Chłopaki postanowili mnie odprowadzić, na początku jak zwykle im odpierdalało, ale później w miarę równym tempem ~25 km/h dojechaliśmy do Mieściska, w zasadzie to spokojnie miałem siłę na więcej, ale nie chciałem o tym mówić, bo jechalibyśmy 40 :D

W mieścisku zapierdalacze chcieli przekroczyć prędkość by im fotoradar zdjęcie pyknął jednak chyba się nie udało, pod sklepem znów posiłek i do domu. Spojrzałem na licznik i było coś ok 18:40, pomyślałem, że skoro mam siłę to depnę i stwierdziłem, że do 19 muszę być w domu :D

Jechałem w miarę, 23/30 km/h, ta pierwsza to raczej do Miłosławic po tych cholernych dziurach, tam to niedługo tylko traktorem będzie szło jechać.

W Miłosławicach nowy asfalt to od razu przyspieszyłem. Wykurzali tylko wredni kierowcy pizgający drogowymi po oczach.

Wyjazd udany, pojeździłem i przy okazji zarobiłem, w zasadzie to nie tak mało, będę miał na termoaktywne koszulki i jakąś zwykła z długim, po 18 robi się zimno i to dość szybko.

Przydały by się też jakieś 3/4 z wkładką ale te są cholernie drogie, więc pewnie kupię mojty z wkładką i do tego zwykłe spodenki, no i okularki, pojawiły się wlatujące w oczy robale, oraz piasek spod kół jadącego przede mną nie jest zbyt przyjazny dla oczu.

Trasa: Ułanowo -> Michalcza -> Ułanowo -> Jaroszewo I -> Ułanowo -> Jaroszewo I -> Miłosławice -> Mieścisko -> Łaziska -> Wągrowiec -> Kobylec -> Wągrowiec -> Łaziska -> Mieścisko -> Miłosławice -> Jaroszewo I -> Ułanowo
Kategoria 50 - 100


Dane wyjazdu:
48.20 km 7.60 km teren
02:14 h 21.58 km/h:

Wieczorna Jazda z Damianem II

Piątek, 23 marca 2012 · dodano: 23.03.2012 | Komentarze 2

Damian zadzwonił do mnie akurat jak byłem w trakcie komponowania wpisu o sobotniej wycieczce, powiedziałem by przyjechał, skończę i pojedziemy.

W międzyczasie jeszcze herbatka i ok 19 chyba ruszyliśmy. Do Charbowa asfaltem, później teren Przez Świniary Dolne (wizyta nad jeziorem) i Dobiejewo do Laskowa. Na podjeździe minął nas jakiś żółty bus, którego później spotkaliśmy pod sklepem.

Ogólnie to w Laskowie rowerami byliśmy pierwszy raz (ja byłem tam tylko samochodem) a to dość rozległa wieś, na wyczucie pojechaliśmy tam gdzie nie było koxów pod sklepem :D Przez Gącz dojechaliśmy do granicy województwa i postanowiliśmy pojechać do Janowca Wlkp.

Tam pokręciliśmy się troszkę i wracamy, znów przez Gącz i Laskowo do Mieleszyna, stamtąd do Karniszewa i do Kłecka, tam odpoczynek na rynku i załamywanie się postawa i zachowaniem "dzisiejszej młodzieży" beznadzieja po prostu, jak by mi dali jakąś broń automatyczną to bym wystrzelał :p

Jechało się bardzo przyjemnie, mój ukochany ból poczułem dopiero w Karnniszewie, ale mimo to jechało się sympatycznie, dodam, że całą trasę jechałem Damiana rowerem, w zasadzie jakoś tak wyszło, bo pokazałem mu, jak chujowo mój przedni hamuje (zatłuściłem klocki i tarcze pewnie) i tak zostaliśmy.

Po powrocie ciepłe kakao i ptasie mleczko, obejrzeliśmy Shreka i Damian stwierdził, że nie chce mu się już jechać, ja go nawet nie odprowadzałem, też mi się nie chciało.

teraz się wyspać, jutro jadę do Wągrowca :D
Kategoria Do 50


Dane wyjazdu:
21.36 km 0.00 km teren
01:02 h 20.67 km/h:

Po Kłecku

Wtorek, 20 marca 2012 · dodano: 20.03.2012 | Komentarze 0

19.30 Pojechałem po Damiana, później powrót do Charbowa główną, boczną przez Polską Wieś do Kłecka, tam sporo pokręciliśmy, pośmialiśmy się z skuterowców, jeździli wokół rynku jak by dotacje z unii na paliwo dostali. W gimnazjum jakieś dzieciaki na sali coś jak by jakieś sztuki walki ćwiczyli... tzn skakali po sobie i tłukli się po mordach.

Później jeden wymusił mi pierwszeństwo, przejechałem blisko niego (bo ścinał na skrzyżowaniu), liczyłem, że się zatrzyma, wytłumaczę mu, że nie zna przepisów, lub jest idiotą. Rodzice kupią kosiarkę, ale przepisów i kultury na drodze już nie nauczą...

Pokręciliśmy się troszkę jeszcze i do domu, na zakręcie pokazałem Damianowi jak się "chwytać" tira, oczywiście nie dosłownie, ale szybko zrezygnowałem, jakiś nietubylec, drogi nie znam i co chwile hamował. Skręciliśmy na Gorzuchowo, jednak jak mi Damian powiedział, która godzina, to mówię nawrót, do nauki mam chemię, angielski i rachunkowość :)

W ogóle wypadało by w końcu dodać wpis z sobotniego wyjazdu, gdzie 115 km pykło, ale jakoś nie chce mi się :( Emo dou.
Kategoria Do 50


Dane wyjazdu:
12.00 km 0.00 km teren
00:30 h 24.00 km/h:
Rower:

Po Zeszyty, Do Sklepu

Poniedziałek, 19 marca 2012 · dodano: 19.03.2012 | Komentarze 0

Po zeszyty i do sklepu do Polskiej Wsi, w jedną stronę z wiaterkiem, mało co kręciłem, z powrotem masakra jakaś, w pewnym momencie w polu tak piździło, że musiałem prowadzić, singiel niezbyt sprawdza się w połączeniu z słabą formą i takim wiatrem.
Kategoria Praca, Dojazdy


Dane wyjazdu:
114.75 km 33.60 km teren
05:41 h 20.19 km/h:

Wał Wydartowski 167 m n.p.m. z Ekipą BS

Sobota, 17 marca 2012 · dodano: 23.03.2012 | Komentarze 7

Grzegorz już w czwartek chyba pisał mi, że w sobotę wraz z Panem Jerzym i Dawidem jadą na Wał Wydartowski, od początku się wahałem, nie wiedziałem czy dam radę, była to 5 jazda od listopada, do tego taki dystans, no ale Damian powiedział, że może jechać więc się zdecydowałem.

Niestety w sobotę rano, miałem problemy żołądkowe... Zjadłem banana, popiłem colą i na szczęści przeszło, później jeszcze Damian mi przywiózł gorzką czekoladę i było już ok.

Ruszyliśmy ok 9, Do Kłecka główną, po drodze masa idiotów trąbiła na nas, że jedziemy obok siebie... Więc stwierdziłem, że do Gniezna lepiej jechać boczną. W Kłecku odbiliśmy w stronę Biskupic, dalej przez Bojanice, Mączniki i Ździechowe gdzie znów zrobiłem Damiana w konia (z drogą, on jej nie znał, więc skręcał za mną nawet w jakieś boczne :D) Tam dostrzegłem wieeelki metalowy rower, podobny do tego z jednym dużym a drugim małym kołem, jednak ten koła miał od wozu konnego i od pługa pewnie, no i wątpię by dało się tym jechać :p

Do Gniezna zajechaliśmy z sporym zapasem czasu, więc pojechaliśmy jeszcze na Cmentarz i później pod Katedrę, gdzie byliśmy umówieni. Chwilę poczekaliśmy za Dawidem, pamiątkowe zdjęcie

Piątka wspaniałych pod katedra w Gnieźnie © Kenhill


i ruszamy, naszymi przewodnikami byli Pan Jerzy z Dawidem, w końcu to ich tereny :D Z Gniezna wyjechaliśmy Rooseveltta, twardo jadąc dwójkami obok siebie, plus prowadzący Pan Jerzy, miało być spokojne tempo, a jak spoglądałem u Damiana czy Grzegorza na licznik to 30km/h, w takiej grupce szczerze mówiąc wiele lepiej się jechało i nie czuć było zmęczenia czy prędkości.

W Jankowie Dolnym odbiliśmy, przez Strzyżewo Paczkowe dotarliśmy do Jastrzębowa

Wiatrak w Jastrzębowie © Kenhill


Już tutaj czuć było wysoką temperaturę, niepotrzebnie ubierałem długie spodnie i zakładałem ta bluzo - kurtkę, no ale trudno, rozpiąłem się i jedziemy dalej

Nasz przewodnik: Pan Jerzy, Damian i ja w drodze do Kruchowa/ © Kenhill


przez Dąbrowę dojechaliśmy do Kruchowa a tam

Budynek w Kruchowie © Kenhill


nie wiem czy to pałac czy co, więc napisałem budynek :p poza tym wie ktoś co znaczy ten napis? Obrót i widzimy

Jezioro Kruchowskie © Kenhill


Dalej przez Wydartowo do Duszna, w tych okolicach zaczęły się już fajne wzniesienia, praktycznie cała droga od Kruchowa albo i wcześniej aż do samego Duszna była "pod górkę", No nic dojechaliśmy do Duszna a tam czekała na nas

Spalona wieża na punkcie widowkowym w Dusznie © Kenhill


Posililiśmy się, dostaliśmy naklejki Bikestats od Dawida i po grześku od Grzegorza :p Pan Jerzy i Dawid obmyślili trasę powrotną w stronę Kłecka, co nam odpowiadało i ruszyliśmy

Zjazd w kierunku Dębna © Kenhill


Jak tylko zobaczyłem zjazdy, to uśmiechnąłem się do Damiana i od razu przycisnęliśmy, ja jechałem pierwszy, pod jego koniec było dużo kamieni i gruzów, oraz głębokie koleiny i błoto, mi się udało ominąć, jednak Damian za mną nie miał już tego szczęścia.

Następnie kolejne zjazdy gdzie już solidnie docisnęliśmy, czekamy na resztę i już się chciałem cofać, bo myślałem, że źle pojechaliśmy, ale reszta do nas dotarła :)

Podjazd w okolicy Dębna © Kenhill


Nie wiem czy był on przez czy po serii zjazdów ale ważne, że był. Ogólnie bardzo ciekawy i mega urozmaicony (ja na wlkp) teren, coś czuję, że jeszcze nie raz tu zawitamy.

Byliśmy już w wiosce Przyjma, lub przed nią

Wzgórki w okolicach wioski Przyjma © Kenhill


W zasadzie to nie tutaj trochę się pogubiłem, bo trasa była głównie terenowa, z małymi odcinkami asfaltu, grunt, że fajnie się jechało.

Nasi nawigatorzy. © Kenhill


To zdjęcie chyba było robione w Przyjmie. Następnie kierowaliśmy się w stronę Ławek, gdzie trafiliśmy na

Dom rodzinny Hipolita Cegielskiego w Ławkach © Kenhill


Grzegorz stwierdził, że nic specjalnego i dodał: "myślałem, że on się w stoczni urodził". Później w lesie przed Gołąbkami poszedł "polować na sarny" :D

Następnie postanowiliśmy pojechać nad jezioro Gołąbki? Nie wiem jak ono się nazywa, a mapa wujka google też mi nie chce pomóc. Niemniej jednak focia musi byś

Jezioro w okolicach Gołąbek © Kenhill


Tutaj znów chwila przerwy, oraz nasza nawigacja obmyślała jak dalej jechać. teraz nie jestem pewien ale myślę, że przez Gościeszyn i Bożacin dojechaliśmy do krajowej Piątki niedaleko Cotonia, tam kawałek przemknęliśmy tą piątką i skręciliśmy nad jakieś jezioro, którego nazwy znów nie pamiętam w miejscowości, której nazwy nie znam :D

Jezioro z wodą :D © Kenhill


Tam przerwa, posiłek, Grzegorz przejechał się na moim pomykaczu, tylko coś mu wpięcie nie szło :p

Po przerwie ruszyliśmy w stronę Mielna. Przerwa pod sklepem, każdemu skończyła się woda.

Pro rejsingowe ściganty pod sklepem w Mielnie © Kenhill


Pod sklepem bardzo niemiłe widoki: przechlane mordy wielu osób, wracających z pracy, lub też nierobów, ogólnie widać było totalne dno, przepici, poobdzierani, zapuchnięci, szkoda słów. W zasadzie to szkoda bajtów by o nich pisać:p

Postanowiłem pokazać reszcie Dęby Szypułkowe, które już z Damianem odwiedziliśmy tamtej jesieni podczas tej wycieczki.

Dąb szypułkowy w Mielnie © Kenhill


Ciekawe ile ma obwodu. Dalej pojechaliśmy zobaczyć polowy kościół, którego zdjęcia nie mam. Niestety zobaczyłem tez wycinkę lasu nad jeziorem w Mielnie, gdzie podczas wyżej wspomnianej wycieczki jeździliśmy, a szkoda, fajna ścieżka biegła przy jeziorze.

Wyjeżdżając z Mielna rozległa się syrena i zobaczyliśmy

Płonące łąki lub pola w Mielnie © Kenhill


Pojechaliśmy w stronę Mieleszyna. Po drodze miliard telefonów od mamy gdzie jesteś, nie zdążysz itd, mieliśmy jechać na imieniny do babci, skoro nie chcieli poczekać 15 minut, to powiedziałem by jechali sami.

Przez Popowo podleśne i Przysiekę, gdzie Grzegorz znów robił nam zdjęcia

Czwórka bikerów, piąty robi zdjecie w Przysiece © Kenhill


W Mieleszynie stwierdziłem, że skoro i tak już nie pojadę do Babci, to pojedziemy z resztą przez Karniszewo do Kłecka. W Karniszewie zacząłem czuć zmęczenie, ale powiedziałem sobie, że do Kłecka żadnych przerw!

Po drodze widzieliśmy jakiś opalających się (chyba) człowieków na łące, bo w zasadzie po co by tam nago leżeli.

W Karniszewie tez Grzegorz (zresztą jak wszędzie) zauważył człowieka pracującego w oborniku, w ogóle stwierdziliśmy, że był to dzień z tym związany bo dosłownie co chwilę widzieliśmy ludzi, którzy albo robili coś z obornikiem, albo kopali dziury w zieli, no i Grześ co chwilę widział żaby na asfalcie :D

Do w Kłecku wzniesienie na Karniszewskiej, wtedy znów poczułem ogień w mięśniach, nie wiem czy to kwestia złej pozycji czy niewytrenowania, ale często odczuwam ich ból w okolicach kolan.

W Kłecku przerwa Grzegorz, Dawid i Pan Jerzy ruszyli w stronę Lednogóry, a my z Damianem do domu.

Z wycieczki jestem zadowolony, przyjemnie się jedzie w takim towarzystwie, myślę, że jeszcze nie raz będziemy mieli okazje gdzieś jechać w podobnym albo i większym składzie.

U mnie w domu pusto, więc pojechałem do Damiana umyć rower.

Trasa: Ułanowo -> Charbowo -> Polska Wieś -> Kłecko -> Biskupice -> Bojanice -> Mączniki -> Ździechowa -> Gniezno -> Jankówko -> Jankowo Dolne -> Strzyżewo Paczkowe -> Jastrzębowo -> Dąbrowa -> Kruchowo -> Wydartowo -> Duszno -> Dębno -> Przyjma -> Ławki -> Gołąbki -> Ochodza -> Gościeszyn -> Długi Bród -> Bożacin -> Modliszewko -> Mielno -> Popowo Podleśne -> Popowo Ignacewo -> Przysieka -> Mieleszyn -> Karniszewo -> Kłecko -> Polska Wieś -> Charbowo -> Ułanowo
Kategoria 100-150


Dane wyjazdu:
59.80 km 27.30 km teren
03:52 h 15.47 km/h:

Terenowo Wokół Jezior Kamionkowego i Bakorce

Niedziela, 11 marca 2012 · dodano: 14.03.2012 | Komentarze 9

Rano piszę do Damiana a on do mnie. Zgadaliśmy się na wyjazd, zjadłem mięską porcję makaronu z sosem i ruszyliśmy.

Ogólnie była mega wypiździawa, momentami jechałem nachylony w stosunku do drogi (tak silny był boczny wiatr). U Damiana założyłem moją opaskę (uszy również urywało :D) i pojechaliśmy.

Damianowi co chwilę piszczał zacisk z przodu (taki urok dżujsi), więc w Wilkowyji na przystanku wyregulowaliśmy, zajęło nam to dobre 20 minut... Dalej do Woli Łagiewnickiej (znów koło Zielarek), tam kamienisto błotny zjazd i w las, liczyłem, że nie będzie tak zarośnięty, jednak się myliłem, dużo tam nie poszaleliśmy.

Dalej do Zakrzewa

Pałac w Zakrzewie. © Kenhill


Po drodze jeszcze Fotka budynku Gorzelni i Olejarni

Budynek Gorzelni i Olejarni w Zakrzewie © Kenhill


Budynek Olejarni i Gorzelni w Zakrzewie © Kenhill


Znów obraliśmy za cel Kamionek by dokładnie zjeździć las, jednak za ogrodzeniem pałacu w Zakrzewie, był ciekawy zjazd :D Pojechaliśmy, później droga w lewo prowadząca do sławna, więc pomieliliśmy w błocisku jakieś 2km i wróciliśmy. Znów zjazd po błocie i podjazd, tym razem pełno błota na twarzy...

Asfaltem w stronę Kamionka, jednak Damian zasugerował, by wjechać do lasu po drugiej stronie drogi. Na dzień dobry błoto, oraz rozkopana droga, przejechaliśmy jakoś, las ciekawy, sporo wzgórków, więc jest gdzie poszaleć, jednak martwi nas zbyt duża ilość drzew do wycięcia, ładny las, dużo zwierząt widzieliśmy, na końcu dojechaliśmy do rzeczki

Rzeczka w lesie niedaleko Sławna © Kenhill


Rzeczka w lesie niedaleko Sławna © Kenhill


Rzeczka w lesie niedaleko Sławna © Kenhill


Zawróciliśmy, niestety nie dali byśmy rady jej przeskoczyć.

Lasek w Sławnie © Kenhill


Następnie pojeździliśmy jeszcze sporo po lesie, co chwile objeżdżając kolejne wzgórki, trafiliśmy na masę skrzynek elektrycznych, jak się dowiedzieliśmy jakiś inwestor wykupił ten teren, wyciął las i sprzedał jako działki pod zabudowę, jednak nie zapłacił elektrowni za podłączenie i większość skrzynek jest rozwalona, a działki zarośnięte, spotkany "tubylec" :p powiedział nam też, że co jakiś czas przecinkę robią w lesie, by za bardzo nie zarósł, co się zgadzało bo co kawałek sterty drewna.

Podziękowaliśmy za informacje i pojechaliśmy dalej droga, którą nas tubylec pokierował (ta która chcieliśmy jechać była podobno nieprzejezdna (takie błoto).

Trafiliśmy na sympatyczny wzgórek

Wzgórek w lesie niedaleko Sławna © Kenhill


Las w okolicach Sławna © Kenhill


Wyjechaliśmy na drodze z Kamionka do Sławna, więc pojechaliśmy w stronę Kamionka, tam mieliśmy jechać do lasu gdzie w piątek jeździliśmy, jednak stwierdziliśmy, że skoro mamy dzień, i jasno to lepiej poznać okolicę :)

Pojechaliśmy nad jezioro Kamionkowe

Jezioro Kamionkowe © Kenhill


Kamionkowe nadal skute lodem © Kenhill


Następnie pojechaliśmy droga pod górkę, wyjechaliśmy nie wiadomo gdzie a ciekawiło mnie dokąd ta droga i dalej kolejne prowadzą, pojechaliśmy przez pole pod wiatr, moja orientacja nie zawiodła i zgadzało się, że wyjedziemy w Czechach obok masarni, druga droga nie wiadomo gdzie prowadzi, ale jeszcze nie raz tam zajedziemy.

Wróciliśmy się, niby z wiatrem, ale dużo lżej się nie jechało. Teraz jechaliśmy droga do Dziećmiarek, po taplaniu się w błocie skręciliśmy nad jezioro, stromy zjazd w stronę jeziora

Zjazd na ściezkę wokół jeziora Bakorce © Kenhill


i jesteśmy na ścieżce wokół jeziora Bakorce

Ścieżka wokół jeziora Bakorce © Kenhill


Pojechaliśmy kawałek po czym postój, na ścieżce leżały gałęzie od ściętych drzew

Bakorce równiez skute lodem © Kenhill


szczerze mówiąc, to gdy tam jechaliśmy, nie miałem pojęcia co to za jezioro, myśleliśmy, że to może Linie nad którym byliśmy w zeszłym sezonie, pojechaliśmy kawałek dalej i wyjechaliśmy w Dziećmiarkach. Tam ostry podjazd, nawrót i od pewnej Pani dowiedzieliśmy się, że w Dziecmiarkach są dwa jeziora :D Byłem nieźle zdziwiony, do tej pory nie wiedziałem o istnieniu tego jeziora.

Na szczęście się dowiedzieliśmy, pojechaliśmy dalej ścieżką, która przywitała nad bagnem, jakoś się przedarliśmy, później skoki przez rzeczkę i jedziemy dalej, wyjechałem na górę zobaczyć czy jest tam coś ciekawego, niestety tylko pole i zarośnięta ścieżka prowadząca do Liniego (podobno :D)

Nawrót i jedziemy dalej, ścieżka wąska, dużo korzeni, często tuż przy samym brzegu, nagle widzę dość stromy podjazd, wjeżdżam na lajcie a tu buch i leże, po liśćmi okazało się, że jest tam niezły skok, oraz ślizga ziemia, próbowałem się podnieść, ale udało mi się to dopiero jak chwyciłem się krzaków...

Odpoczywam nad jeziorem Bakorce, ktoś chce się przyłączyć?:D © Kenhill


wbrew pozorom było tam na prawdę ciężko stanąć a gdzie tu jeszcze rowerem, Damian się śmiał a sam się ślizgał :D

Ścieżka nad j.Bakorce. © Kenhill


jadąc dalej ścieżka się skończyła, tzn na całym wzniesieniu od jeziora do pola można by zrobić tysiąc ścieżek, tylko trzeba by trochę pracy i więcej rowerzystów by to rozjeździć.

Jezioro Bakorce w Dziećmiarkach © Kenhill


jadąc dalej trafiliśmy na konkretne błoto, było to jak by torfowisko poryte przez traktory, wycinali tutaj drzewa

Niezłe błotko nad jeziorem Bakorce © Kenhill


Anczej wśród błota i powycinanych drzew © Kenhill


Myślałem, jak przejechać po tym błotku, przy czym Damian robił foty Jeziorku

Jezioro Bakorce © Kenhill


Jezioro Bakorce w Dziecmiarkach © Kenhill


Pognałem do góry, licząc, że będzie tam jakaś sucha droga, niestety... pole. No to jedziemy

Błotne pobojowisko. © Kenhill


Jakoś z tego wszystkiego wyjechaliśmy, tempo zabójcze, ale ważne, że była niezła zabawa :D

Nasze pomykacze po przeprawie przez błoto © Kenhill


W zasadzie to rowerki są czyste, przy tej prędkości tylko opony powiększyły się do max pojemności ramy i amortyzatora :D Pojechaliśmy nad rzeczkę, jednak nad nią zbyt ślisko a nie chciałem się wykąpać :D Więc jeździliśmy po łące aż opony się wyczyściły.

Następnie powrót do wsi i stamtąd pojechaliśmy do Sławna. Wbijam do sklepu, urąbany od błota (twarz i cały bok po glebie), dziwne spojrzenia ekspedientek w sklepie ale cóż :D Kupiłem coś do zjedzenia i picia

Kross i Marian pod sklepem w Sławnie. © Kenhill


posililiśmy się i ruszyliśmy w stronę Imiołek przez Skrzetuszewo. W Imiołkach przejechaliśmy przez bramę tysiąclecia (czyt. metalową rybkę)

Brama Tysiąclecie! czyt. metalowa rybka :) © Kenhill


Focia przy kamieniu

Stąd nasz ród © Kenhill


Czyli, że skąd? :D

Koniec wycieczki, czas by się do domu zbierać, pojeździliśmy jeszcze po lasku przy jeziorze Lednickim, jednak nic ciekawego prócz śmieci tam nie było...

Do domu asfaltem z kilkoma postojami, niestety za Gorzuchowem zaczęły mi masakrycznie marznąć dłonie i stopy, beznadzieja, przerwa w Pomarzanach nic nie pomogła, więc jakoś dojechaliśmy do Damiana, tam ciepła herbatka i czas do domu.

Wyjazd bardzo udany, zarąbisty teren, jazda równie zarąbista (gdyby nie wiatr i asfald było by jeszcze ciekawiej :D).

Pomimo wiatru najgorsze to śmieci w lesie... co chwilę wyzywałem nie wiadomo kogo i ubolewałem nad głupota ludzi...

Trasa: Ułanowo -> Michalcza -> Pomarzany -> Wilkowyja -> Wola Łagiewnicka -> Zakrzewo -> Sławno -> Kamionek -> Dziećmiarki -> Sławno -> Skrzetuszewo -> Imiołki -> Kamionek -> Zakrzewo -> Gorzuchowo -> Pomarzany -> Michalcza -> Ułanowo
Kategoria 50 - 100


Dane wyjazdu:
39.04 km 14.00 km teren
02:06 h 18.59 km/h:

Jezioro Kamionek i Okolice

Piątek, 9 marca 2012 · dodano: 12.03.2012 | Komentarze 5

Ogólnie to w czwartek wieczorem byłem u Cioci, która mi moją piękną ranę na palcu posmarowała maścią ichtaliowa, która ruszyła ten syf i okazało się, że idzie mi zakażenie (aż pod łokć :p) mama popadła w panikę i na pogotowie, tam zmęczona życiem pani doktor zapisała antybiotyk i powiedziała by dowiedzieć się kiedy byłem szczepiony na Tężec oraz by iść do chirurga aby ranę oczyścił.

W piątek rano pojechałem do lekarza, numerków już nie było. Pani doktor powiedziała: przyjdź o 14, jak zdążę to Cię przyjmę a jak nie to trudno. Dałem sobie spokój pojechałem do Gniezna, jednak na lekcje już bym i tak nie zdążył, więc oddałem tylko Pit i zapłaciłem kilka rachunków mamie.

Biegiem po Gnieźnie by zdążyć na 15 do domu, już byłem z Damianem umówiony :D

Zdążyłem, wróciłem do Kłecka, obleciałem wszystkie sklepy w poszukiwaniu jakiejś cienkiej czapki pod kask, nigdzie nic nie mieli, wróciłem do domu, szybko po gaz, najeść się i do Damiana.

U niego skróciłem mu łańcuch i ruszyliśmy. Obraliśmy trasę do Kamionka, którą miałem przejechać z Petkiem zwanym napletem, ale ten jakoś do mnie nie przyjeżdża.

Asfaldem przez Pomarzany do Gorzuchowa, tam polną drogą nad mostek

Bezkresne tory © Kenhill


Zfocialiśmy też nasze słit pomykacze :3

Zdjęcie portretowe © Kenhill


Dalej pojechaliśmy pod Krzyż w miejscu Spalenia Zielarek z Gorzuchowa

Uczę się czytać, a dokładniej Dekret sądu Kiszkowskiego w sprawię Zielarek z Gorzuchowa. © Kenhill


Następnie Mieliśmy kierować się w stronę Woli łagiewnickiej, jednak zapomniałem w którym kierunku to było :< Intuicja i orientacja w terenie pomogła wybrać mi ten dobry w czasie gdy Damian próbował odpalić dżipiesa (który pokazał nasza pozyszyn z dokładnością do 5 km :D)

Tam fajny kamienisto błotnisty zjazd, skręt w las, szybki przejazd skrótem do drogi w stronę Zakrzewa. Na miejscu focia wzgórka

Rozjazd a na "szczycie" jakaś Pani z synem: młody kolarz :D © Kenhill


Następnie podjechaliśmy pod Pałac w Zakrzewie przed bramą

Pałac w Zakrzewie © Kenhill


i za bramą (tylko ręką :<)

Pałac w Zakrzewie © Kenhill


Tablica informacyjna

Coja Pacze? Co ja Czytam? Tablica z szlakiem Pałacy i dworków w Wielkopolsce © Kenhill


Trzeba będzie się kiedyś wybrać :p

Kawałek dalej stara Olejarnia i Gorzelnia:

Gorzelnia © Kenhill


Olejarnia © Kenhill


Budynek olejarni i gorzelni © Kenhill


Mag Spir czyli inaczej raj alkoholika © Kenhill


Beczka obok budynku gorzelni © Kenhill


Budynek Gorzelni-Olejarni w Zakrzewie © Kenhill


Dalej już zgodnie z celem pojechaliśmy do Kamionka, tam wyśmienity teren, który już raz przejazdem odwiedziłem, zjazdy i podjazdy, pojeździliśmy, miały być fotki ale już niestety za ciemno...

Dalej do Komorowa, tam chwila odpoczynku i przez Dziećmiarki, Czechy, Kłecko (wizyta na cmentarzu) i Charbowo do domu.

Wyjazd bardzo udany, znaleźliśmy super teren i to blisko nas w zasadzie, trzeba by się ugadać z leśniczym i zrobić tam kilka ścieżek (usunąć trochę zalegających gałęzi, plus wyciąć walące po twarzy krzaczki), myślę, że skoro zgadza się na masową wycinkę lasu, to na to tez się zgodzi.

Następnym razem jak tam pojedziemy obowiązkowo porządna sesja, by pokazać, że są tu w miarę ciekawe wzgórki.

Trasa: Ułanowo -> Michalcza -> Pomarzany -> Wilkowyja -> Wola Łagiewnicka -> Zakrzewo -> Kamionek -> Komorowo -> Dziećmiarki -> Czechy -> Kłecko -> Polska Wieś -> Charbowo -> Ułanowo
Kategoria Do 50


Dane wyjazdu:
33.00 km 6.20 km teren
02:06 h 15.71 km/h:

Wieczorna Jazda z Damianem

Sobota, 3 marca 2012 · dodano: 04.03.2012 | Komentarze 2

Więc, od rana znów sprzątanie w moim warsztacie, znów nie skończyłem (wychodzę z założenia, że jak coś robić to porządnie). Ciemno się zrobiło, ogarnąłem z grubsza, wchodzę do domu by się najeść, zajeżdża Damian... Zmieniłem dętkę, szybko się przebrałem i jedziemy. Wyjechaliśmy ok 19

Najpierw do Ułanowa, do Charbowa i do Kłecka. Tam zrobiliśmy kilka rundek, jeżdżąc w miejscach gdzie są jakieś wzgórki, później koło Gimnazjum trafiliśmy na jakąś ustawkę gangstierów :D przy okazji zauważyłem Kapule, pogadaliśmy o rowerach, pochwalił się nowo nabyta kolarką (za którą dał śmieszne pieniądze).

Ruszyliśmy dalej do Wilkowyji, później pojechaliśmy w stronę drogi Charbowo - Kiszkowo, tam skręciliśmy na Wolę Łagiewnicką, gdzie ciężko mi się jechało i zacząłem czuć potworny ból nóg, w piszczelach i nad kolanami, ale jechaliśmy dalej, później do Łagiewnik Kościelnych, gdzie podjazd w żółwim tempie (ze względu na ból), tam przerwa i jedziemy w stronę Kamieńca, stamtąd polną drogą do Pomarzan, tu zaczęła się masakra, nogi tak mnie bolały, że co 1km przerwa lub prowadzenie roweru.

Następnie Damian mnie kawałek poholował, u niego się posiliłem i już o własnych siłach wróciłem do domu.

Ból i brak siły spowodowany zapewne moim niedożywieniem, mało jem ostatnio, a wręcz nic, plus to co zjadłem spaliłem podczas sprzątania. Teraz żebym tylko więcej tego błędu nie popełniał.

Trzeba by tez formę odbudowa, niestety ze względu na chory kręgosłup i jeszcze kilka innych nieprzyjemnych schorzeń nie mogę ćwiczyć na w-f, biegać, czy chodzić na siłownie, a to pewnie pomogło by mi otrzymać formę z listopada, która była bardzo dobra w porównaniu do tej teraz :(

Trasa: Ułanowo/Charbowo/Polska Wieś/Kłecko/Wilkowyja/Wola Łagiewnicka/Łagiewniki Kościelne/Kamieniec/Pomarzany/Michalcza/Ułanowo
Kategoria Do 50


Dane wyjazdu:
40.70 km 5.30 km teren
02:46 h 14.71 km/h:

W Końcu Rower!

Piątek, 2 marca 2012 · dodano: 03.03.2012 | Komentarze 0

Więc tak: o 17 pojechałem do Damiana po pompkę, założyłem dętkę (poprzednia przebiła się gdy jechaliśmy w jakiś piątek ok 23 przy -19) :D Od tamtego czasu zmieniłem kable nie regulując nawet przerzutek. Damian zgodził się na proponowaną wycieczkę, więc szybko do domu i pompuję, tak napompowałem, że po 1/1.5 bara, plus ciężkie Panaracer Cinder = masakryczne opory, ale dawałem radę :D Pojechałem do Damiana, i do lasu.

Tam się przydał 1bra, w błocie nic się nie ślizgałem. Ale asfaltem... Później pojechaliśmy do Jaroszewa II, tam przerwa, gadanie o rowerach itd, do Kłodzina, dalej do Łopienna, do Dobiejewa i tam mieliśmy jechać do Mieleszyna/Karniszewa/Kłecka, ale mówię cofniemy się do domu i dopompuje.

Jesteśmy przed Świniarami Damian mówi, że u mnie flak... Nosz by to... Nic prowadzimy do Świniar na przystanek, tam pod jeżdżą mama, zapakowałem na pakę siebie i rower (przekomicznie to wyglądało:D śmiałem się, że jeden pijaczek, który akurat szedł przestanie pic po tym co zobaczył).

Pojechaliśmy do domu, tam dętka rąbnięta przy wentylu, skleiłem więc dwie prestowe Damiana, zmniejszyłem otwór na wentyl (taśmą izolacyjną:D) i założyłem też crossmarki, ogólnie dętki lżejsze w porównaniu do poprzednich po 190 gram x2 a opony ponad 200 x2, więc różnica odczuwalna, pojeździliśmy trochę, do Michalczy, tam chcieliśmy do Pląskowa, ale błoto więc odpuściliśmy, i pojechaliśmy do Charbowa i do domu.

Dziś rana mama mnie budzi, że powietrza nie mam z tyłu... co za pechowy rok, 3 dętki przez dwie jazdy...

Ogólnie po jeździe czuje, że żyje, od razu człowiekowi lżej na duszy, plus pogoda idealna do jazdy, szczególnie ok 23 jak wracałem do domu, temp na pograniczu 0/-2, i spokojna jazda bez spinania, teraz tylko chciałbym kupi jakąś bieliznę termoaktywną, bo w podkoszulku, krótkiej rowerowej i bluzo/kurtce Crivita przy -2 było już czuć zimno, ale tragedii nie było :D

Oby w tym sezonie już nic w rowerze się nie zrąbało, tylko jeździć :D
Kategoria Do 50