Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Andrzej z Poznania. Mam nakręcone 9267.27 km. Jeżdżę z prędkością średnią 20.06 km/h.
Więcej o mnie.

2019
2015
2014
2013
2012
2011

Odwiedzin

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kenhill.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

50 - 100

Dystans całkowity:2971.86 km (w terenie 957.88 km; 32.23%)
Czas w ruchu:149:56
Średnia prędkość:19.82 km/h
Liczba aktywności:44
Średnio na aktywność:67.54 km i 3h 24m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
52.69 km 0.00 km teren
02:33 h 20.66 km/h:
Rower:

Nocna Jazda z Damianem II

Środa, 18 kwietnia 2012 · dodano: 19.04.2012 | Komentarze 3

Dziś miałem dzień klejenia dętek :D trzy po trzy łatki, później 2 po 2 łatki.
Poszedłem jeszcze z psem na spacer? Zbierałem się do domu, bylem mega głodny, podjeżdża Damian... Zjadłem coś szybko, przyodziałem się w lidlową bieliznę (nie tylko ofc) i jedziemy.

Jechało się przyjemnie, chociaż wiatr w twarz trochę dawał się we znaki, do Mieleszyna Damian za mną (stwierdził, że skoro mi się lżej jedzie, to mogę jechać z przodu :p)
W Kłecku pojeździliśmy po placu z znakami, jak jechałem tam gdzie chciałem to dawałem radę, ale jak za Damianem, to już mniej, jako, że mam singla, to nie chciałem zwalniać, co parę razy skończyło się uślizgiem po krawężniku.

Następnie kilka rundek po Kłecku, słuchanie jakiś "łapełów" czyli kur** chu* pi*** itd itd, plus piwko i fajka, a z tego co widziałem, to jakieś szczyle z gimnazjum. Nie wspominając o innych pustostanach siedzących z naciągniętym kondomem (katur), z piwem, fajką słuchających muzyki (nie stać na słuchawki) i siedzących bezczynnie na schodach, aż się nóż w kieszeni otwiera.

Starczy tego eldorado, trochę smutno mi, że nie mam krossa, pojeździł bym po schodach, murkach itd.

Pojechaliśmy do Łgiewnik Kościelnych, tam chwilka przerwy i do domu, ogólnie to połowa trasy znów przejechana na turbo głodzie...

Trasa: Ułanowo -> Świniary -> Dobiejewo -> Mieleszyn -> Karniszewo -> Kłecko -> Wilkowyja -> Gorzuchowo -> Zakrzewo -> Łagiewniki Kościelne -> Kamieniec -> Pomarzany -> Michalcza -> Ułanowo
Kategoria 50 - 100


Dane wyjazdu:
74.24 km 19.60 km teren
03:26 h 21.62 km/h:

Przyjemne z Pożytecznym

Sobota, 24 marca 2012 · dodano: 24.03.2012 | Komentarze 1

Rano pojechałem do Damiana zlutować licznik, cofnąłem się do domu aby nasmarować łańcuch, był taki suchy, że nie dało się słuchać tego hałasu. Jadę więc w stronę Wągrowca i w jaroszewie przypominam sobie, że miałem wziąć szczypce segera (w końcu jechałem do Pawła serwisować amortyzator).

Wziąłem szczypce i ruszyłem, do Miłosławic wyśmienicie mi się jechało, później już chujowa dziurawa droga.

Do Wągrowca zrobiłem 27km w ciągu 1godziny i 5 minut, co moim zdaniem jest świetnym wynikiem :D Rozsiadłem się u Pawła i przypomniało mi się, że miałem wysłać list, było po 12 a poczta do 13...

Szybko rozebrałem Recona, pościągałem uszczelki i pojechaliśmy kupić nowe, po drodze myślałem, że zgubiłem telefon (na szczęście został w Pawła), wysłałem list i wracamy.

Serwis zrobiony, wypiłem herbatkę, zjadłem kanapki i pojechaliśmy zawieść amorek, z powrotem do biedry po izotoniki, jogurt naturalny i musli - ten mix zalecił mi Paweł (jogurtu u musli) a jako, że lubię jogurt naturalny to kupiłem, zjadłem połowę i jedną saszetkę i mi starczyło.

Pojechaliśmy z Pawłem po napleta (czyt. Petek) i ruszyliśmy w teren, tam dołączył do nas Arek i trasą nad jeziorem Durowskim pojechaliśmy na żwirownię do Kobylca.

Naplet i Paweł jak zwykle ścigali się i zapierdalali, nie wiem jak im wytłumaczyć, że gdybym nie miał do domu 25 km i słabszej formy to też bym zapierdalał. Jechałem trochę z tyłu z Arkiem, który później i tak mnie wyprzedził.

W kobylcu zrobiliśmy rundkę terenową, zapierdalacze nas odstawili, ja z Arkiem pchaliśmy na jednym z podjazdów śmiejąc się, że jesienią bez problemu po kilka razy podjeżdżaliśmy ten podjazd :p

Na górze, że tak powiem :D odpoczynek i widzimy trenująca grupę Pana Wojtka Gogolewskiego, który pogroził Pawłowi, jak się okazało nie z tego względu, że nie miał kasku, tylko za to, że na miesiąc unieruchomił mu jednego z kolaży (tego któremu serwisowałem Recona :<)

Po części ten kolaż (Szymon chyba) sam sobie winny, mówiłem by w ferie dał amorek, to przyjadę (50% tańsze bilety na PKS) a później jak już szkoła, to i ja późno do domu i Pawłowi wciąż nie pasowało.

No nic, dołączyliśmy się , zapierdalacze jak zwykle pognali a ja z Arkiem jechaliśmy za Panem Wojtkiem, Arek dość szybko wymiękł, ja twardo trzymałem się Pana Wojtka, zmotywowało mnie to do pokonania wyżej wymienionego podjazdu :D

Ich trening się skończył i razem wracaliśmy i w pewnym momencie się rozdzieliliśmy. Arek jak nam Petek powiedział ,zabrał kompozyta (XTC) i pojechał do domu, chociaż szkoda, bo z nim lepiej mi się jechało, niż z zapierdalaczami.

Wracając zahaczyliśmy o biedre, Petek kupił picie, pojechaliśmy do Pawła, wziąłem co tam zostawiłem, Paweł poszedł jeszcze kupić coś do jedzenia i wracam do domu.

Chłopaki postanowili mnie odprowadzić, na początku jak zwykle im odpierdalało, ale później w miarę równym tempem ~25 km/h dojechaliśmy do Mieściska, w zasadzie to spokojnie miałem siłę na więcej, ale nie chciałem o tym mówić, bo jechalibyśmy 40 :D

W mieścisku zapierdalacze chcieli przekroczyć prędkość by im fotoradar zdjęcie pyknął jednak chyba się nie udało, pod sklepem znów posiłek i do domu. Spojrzałem na licznik i było coś ok 18:40, pomyślałem, że skoro mam siłę to depnę i stwierdziłem, że do 19 muszę być w domu :D

Jechałem w miarę, 23/30 km/h, ta pierwsza to raczej do Miłosławic po tych cholernych dziurach, tam to niedługo tylko traktorem będzie szło jechać.

W Miłosławicach nowy asfalt to od razu przyspieszyłem. Wykurzali tylko wredni kierowcy pizgający drogowymi po oczach.

Wyjazd udany, pojeździłem i przy okazji zarobiłem, w zasadzie to nie tak mało, będę miał na termoaktywne koszulki i jakąś zwykła z długim, po 18 robi się zimno i to dość szybko.

Przydały by się też jakieś 3/4 z wkładką ale te są cholernie drogie, więc pewnie kupię mojty z wkładką i do tego zwykłe spodenki, no i okularki, pojawiły się wlatujące w oczy robale, oraz piasek spod kół jadącego przede mną nie jest zbyt przyjazny dla oczu.

Trasa: Ułanowo -> Michalcza -> Ułanowo -> Jaroszewo I -> Ułanowo -> Jaroszewo I -> Miłosławice -> Mieścisko -> Łaziska -> Wągrowiec -> Kobylec -> Wągrowiec -> Łaziska -> Mieścisko -> Miłosławice -> Jaroszewo I -> Ułanowo
Kategoria 50 - 100


Dane wyjazdu:
59.80 km 27.30 km teren
03:52 h 15.47 km/h:

Terenowo Wokół Jezior Kamionkowego i Bakorce

Niedziela, 11 marca 2012 · dodano: 14.03.2012 | Komentarze 9

Rano piszę do Damiana a on do mnie. Zgadaliśmy się na wyjazd, zjadłem mięską porcję makaronu z sosem i ruszyliśmy.

Ogólnie była mega wypiździawa, momentami jechałem nachylony w stosunku do drogi (tak silny był boczny wiatr). U Damiana założyłem moją opaskę (uszy również urywało :D) i pojechaliśmy.

Damianowi co chwilę piszczał zacisk z przodu (taki urok dżujsi), więc w Wilkowyji na przystanku wyregulowaliśmy, zajęło nam to dobre 20 minut... Dalej do Woli Łagiewnickiej (znów koło Zielarek), tam kamienisto błotny zjazd i w las, liczyłem, że nie będzie tak zarośnięty, jednak się myliłem, dużo tam nie poszaleliśmy.

Dalej do Zakrzewa

Pałac w Zakrzewie. © Kenhill


Po drodze jeszcze Fotka budynku Gorzelni i Olejarni

Budynek Gorzelni i Olejarni w Zakrzewie © Kenhill


Budynek Olejarni i Gorzelni w Zakrzewie © Kenhill


Znów obraliśmy za cel Kamionek by dokładnie zjeździć las, jednak za ogrodzeniem pałacu w Zakrzewie, był ciekawy zjazd :D Pojechaliśmy, później droga w lewo prowadząca do sławna, więc pomieliliśmy w błocisku jakieś 2km i wróciliśmy. Znów zjazd po błocie i podjazd, tym razem pełno błota na twarzy...

Asfaltem w stronę Kamionka, jednak Damian zasugerował, by wjechać do lasu po drugiej stronie drogi. Na dzień dobry błoto, oraz rozkopana droga, przejechaliśmy jakoś, las ciekawy, sporo wzgórków, więc jest gdzie poszaleć, jednak martwi nas zbyt duża ilość drzew do wycięcia, ładny las, dużo zwierząt widzieliśmy, na końcu dojechaliśmy do rzeczki

Rzeczka w lesie niedaleko Sławna © Kenhill


Rzeczka w lesie niedaleko Sławna © Kenhill


Rzeczka w lesie niedaleko Sławna © Kenhill


Zawróciliśmy, niestety nie dali byśmy rady jej przeskoczyć.

Lasek w Sławnie © Kenhill


Następnie pojeździliśmy jeszcze sporo po lesie, co chwile objeżdżając kolejne wzgórki, trafiliśmy na masę skrzynek elektrycznych, jak się dowiedzieliśmy jakiś inwestor wykupił ten teren, wyciął las i sprzedał jako działki pod zabudowę, jednak nie zapłacił elektrowni za podłączenie i większość skrzynek jest rozwalona, a działki zarośnięte, spotkany "tubylec" :p powiedział nam też, że co jakiś czas przecinkę robią w lesie, by za bardzo nie zarósł, co się zgadzało bo co kawałek sterty drewna.

Podziękowaliśmy za informacje i pojechaliśmy dalej droga, którą nas tubylec pokierował (ta która chcieliśmy jechać była podobno nieprzejezdna (takie błoto).

Trafiliśmy na sympatyczny wzgórek

Wzgórek w lesie niedaleko Sławna © Kenhill


Las w okolicach Sławna © Kenhill


Wyjechaliśmy na drodze z Kamionka do Sławna, więc pojechaliśmy w stronę Kamionka, tam mieliśmy jechać do lasu gdzie w piątek jeździliśmy, jednak stwierdziliśmy, że skoro mamy dzień, i jasno to lepiej poznać okolicę :)

Pojechaliśmy nad jezioro Kamionkowe

Jezioro Kamionkowe © Kenhill


Kamionkowe nadal skute lodem © Kenhill


Następnie pojechaliśmy droga pod górkę, wyjechaliśmy nie wiadomo gdzie a ciekawiło mnie dokąd ta droga i dalej kolejne prowadzą, pojechaliśmy przez pole pod wiatr, moja orientacja nie zawiodła i zgadzało się, że wyjedziemy w Czechach obok masarni, druga droga nie wiadomo gdzie prowadzi, ale jeszcze nie raz tam zajedziemy.

Wróciliśmy się, niby z wiatrem, ale dużo lżej się nie jechało. Teraz jechaliśmy droga do Dziećmiarek, po taplaniu się w błocie skręciliśmy nad jezioro, stromy zjazd w stronę jeziora

Zjazd na ściezkę wokół jeziora Bakorce © Kenhill


i jesteśmy na ścieżce wokół jeziora Bakorce

Ścieżka wokół jeziora Bakorce © Kenhill


Pojechaliśmy kawałek po czym postój, na ścieżce leżały gałęzie od ściętych drzew

Bakorce równiez skute lodem © Kenhill


szczerze mówiąc, to gdy tam jechaliśmy, nie miałem pojęcia co to za jezioro, myśleliśmy, że to może Linie nad którym byliśmy w zeszłym sezonie, pojechaliśmy kawałek dalej i wyjechaliśmy w Dziećmiarkach. Tam ostry podjazd, nawrót i od pewnej Pani dowiedzieliśmy się, że w Dziecmiarkach są dwa jeziora :D Byłem nieźle zdziwiony, do tej pory nie wiedziałem o istnieniu tego jeziora.

Na szczęście się dowiedzieliśmy, pojechaliśmy dalej ścieżką, która przywitała nad bagnem, jakoś się przedarliśmy, później skoki przez rzeczkę i jedziemy dalej, wyjechałem na górę zobaczyć czy jest tam coś ciekawego, niestety tylko pole i zarośnięta ścieżka prowadząca do Liniego (podobno :D)

Nawrót i jedziemy dalej, ścieżka wąska, dużo korzeni, często tuż przy samym brzegu, nagle widzę dość stromy podjazd, wjeżdżam na lajcie a tu buch i leże, po liśćmi okazało się, że jest tam niezły skok, oraz ślizga ziemia, próbowałem się podnieść, ale udało mi się to dopiero jak chwyciłem się krzaków...

Odpoczywam nad jeziorem Bakorce, ktoś chce się przyłączyć?:D © Kenhill


wbrew pozorom było tam na prawdę ciężko stanąć a gdzie tu jeszcze rowerem, Damian się śmiał a sam się ślizgał :D

Ścieżka nad j.Bakorce. © Kenhill


jadąc dalej ścieżka się skończyła, tzn na całym wzniesieniu od jeziora do pola można by zrobić tysiąc ścieżek, tylko trzeba by trochę pracy i więcej rowerzystów by to rozjeździć.

Jezioro Bakorce w Dziećmiarkach © Kenhill


jadąc dalej trafiliśmy na konkretne błoto, było to jak by torfowisko poryte przez traktory, wycinali tutaj drzewa

Niezłe błotko nad jeziorem Bakorce © Kenhill


Anczej wśród błota i powycinanych drzew © Kenhill


Myślałem, jak przejechać po tym błotku, przy czym Damian robił foty Jeziorku

Jezioro Bakorce © Kenhill


Jezioro Bakorce w Dziecmiarkach © Kenhill


Pognałem do góry, licząc, że będzie tam jakaś sucha droga, niestety... pole. No to jedziemy

Błotne pobojowisko. © Kenhill


Jakoś z tego wszystkiego wyjechaliśmy, tempo zabójcze, ale ważne, że była niezła zabawa :D

Nasze pomykacze po przeprawie przez błoto © Kenhill


W zasadzie to rowerki są czyste, przy tej prędkości tylko opony powiększyły się do max pojemności ramy i amortyzatora :D Pojechaliśmy nad rzeczkę, jednak nad nią zbyt ślisko a nie chciałem się wykąpać :D Więc jeździliśmy po łące aż opony się wyczyściły.

Następnie powrót do wsi i stamtąd pojechaliśmy do Sławna. Wbijam do sklepu, urąbany od błota (twarz i cały bok po glebie), dziwne spojrzenia ekspedientek w sklepie ale cóż :D Kupiłem coś do zjedzenia i picia

Kross i Marian pod sklepem w Sławnie. © Kenhill


posililiśmy się i ruszyliśmy w stronę Imiołek przez Skrzetuszewo. W Imiołkach przejechaliśmy przez bramę tysiąclecia (czyt. metalową rybkę)

Brama Tysiąclecie! czyt. metalowa rybka :) © Kenhill


Focia przy kamieniu

Stąd nasz ród © Kenhill


Czyli, że skąd? :D

Koniec wycieczki, czas by się do domu zbierać, pojeździliśmy jeszcze po lasku przy jeziorze Lednickim, jednak nic ciekawego prócz śmieci tam nie było...

Do domu asfaltem z kilkoma postojami, niestety za Gorzuchowem zaczęły mi masakrycznie marznąć dłonie i stopy, beznadzieja, przerwa w Pomarzanach nic nie pomogła, więc jakoś dojechaliśmy do Damiana, tam ciepła herbatka i czas do domu.

Wyjazd bardzo udany, zarąbisty teren, jazda równie zarąbista (gdyby nie wiatr i asfald było by jeszcze ciekawiej :D).

Pomimo wiatru najgorsze to śmieci w lesie... co chwilę wyzywałem nie wiadomo kogo i ubolewałem nad głupota ludzi...

Trasa: Ułanowo -> Michalcza -> Pomarzany -> Wilkowyja -> Wola Łagiewnicka -> Zakrzewo -> Sławno -> Kamionek -> Dziećmiarki -> Sławno -> Skrzetuszewo -> Imiołki -> Kamionek -> Zakrzewo -> Gorzuchowo -> Pomarzany -> Michalcza -> Ułanowo
Kategoria 50 - 100


Dane wyjazdu:
62.59 km 46.70 km teren
03:45 h 16.69 km/h:

Wyśmienita ternowa jazda :]

Sobota, 5 listopada 2011 · dodano: 05.11.2011 | Komentarze 8

Już wczoraj dzwoniłem do Damiana czy nie chciałby pojeździć, jednak nie miał czasu, umówiliśmy się wiec na sobotę, przedstawiłem mu plan abyśmy odwiedzili Gminę Mieleszyn, o 8 miał być u mnie. Rano jeszcze wszystko ustalaliśmy na gg, po czym ruszyliśmy.

Wszystko się trochę przeciągało i wyjechaliśmy o 9 ale to nic, przez Ułanowo i Charbowo pojechaliśmy do Kłecka, stamtąd już wjazd w teren i dojazd do Borzątwi, polną droga do Karniszewa, wjazd w las do Przysieki, tam chwila przerwy, z moich zescreenowanych mapek nic nie mogłem odczytać, ale orientowałem się mniej więcej gdzie jedziemy :D

Przejechaliśmy tory kolejowe, pojeździliśmy po tym lesie, dalej przez okolice Świątnik i Nowaszyc gdzie wszędzie większość ścieżek pozarastana, szkoda, bo naprawdę fajne lasy, a jedyne drogi to te poryte od traktorów. Następnie dojechaliśmy nie wiem gdzie, gdzie musieliśmy omijać polem jakieś gospodarstwo by wrócić na drogę, przy okazji zobaczyliśmy psy, które skaczą, skakały jak jakieś sarny (kto wie może krzyżówka :D) tak na metr może więcej, a do największych nie należały.

Kross i Funbike © Kenhill


Chwila odpoczynku na mostku i jedziemy dalej, znów niezbyt wiedziałem gdzie mamy dalej jechać ale na szczęście spotkaliśmy myśliwego, później drugiego a jak spojrzeliśmy w lewo było ich z 20 O_o Jeden z nich pokierował nas w stronę Mielna oraz polecił brać ze sobą kompas i mapę, kompas się rozwalił a mapy nie mamy, przy okazji jeżeli wie ktoś gdzie można kupić jak najdokładniejsza mapę województwa Wielkopolskiego i Kujawsko-Pomorskiego to był bym wdzięczny.

Dojechaliśmy do ciekawej i do tej pory nie spotkanej Betonowej drogi, ale przecięliśmy ja tylko i wjechaliśmy w las, wg mojej mapy powinno byś tu wzniesienie, jedziemy i nic wciąż płasko, spojrzeliśmy w lewo i okazało się, że cały czas na nim jesteśmy :D Zjazd w dół i jazda zarośniętym i wyschniętym korytem rzeki bądź brzegiem jeziora Mielno bo to chyba to jezioro było :D

Wyschniete koryto rzeki bądź brzeg jeziora w Mielnie. © Kenhill



Las nad Jeziorem w Mielnie. © Kenhill


Jeździliśmy sobie tam dłuższy czas wciąż dzielnie pokonując zarośnięte ścieżki aż dojechaliśmy do Mielna, stromy podjazd i jesteśmy w sklepie :D Poszedłem po trochę papu (4 grześki, 2 banany i nektar pomarańczowy - co to na nas dwóch :<) Pojechaliśmy zobaczyć wielkie Dęby Szypułkowe, gdzie zrobiliśmy sobie przerwę na posilenie się, podziwialiśmy przy tym ładne jeziorko.

Dąb szypułkowy o obwodzie 710m w Mielnie © Kenhill


Dąb szypułkowy w Mielnie © Kenhill


Nic jedziemy dalej, mieliśmy jechać w stronę Dziadkowa (Plan był taki, że jeździmy po lasach nie przekraczając krajowej piątki (Gniezno-Bydgoszcz) i tak też jeździliśmy jednak, jadąc po drugiej stronie jeziora Mielno widziałem ładne wzniesienia po drugiej stronie, więc szybki zjazd nad jezioro a tam wyśmienity singiel, chociaż zdradliwy wąski a pod liśćmi sporo korzeni, przez co tył roweru co chwilę smykał się w dół (chwila nieuwagi i leżeli byśmy na dole skarpy bądź w jeziorze).

Ściezka nad Jeziorem Mielno © Kenhill


Widok na Jezioro Mielno © Kenhill


W połowie ścieżki zobaczyliśmy tez dziwne drzewo.

Eee... coś dziwne to drzewko. © Kenhill


Ścieżką tą dojechaliśmy do drogi na Dziadkowo. Tam już ponad kilometr jadąc asfaltem gdzie wydawało mi się jak bym jechał 30kg rowerem na oponach 3.0 bez powietrza zjechaliśmy w teren, pojeździliśmy przy Jeziorze Głębokim (Podleśnym) oraz Jeziorze Mszoner (dziwna nazwa) i wróciliśmy na nudny asfalt (ta sama droga do Dziadkowa), zapomniałem też dodać, że od Przysieki średni co 3/4 km dokręcałem i poprawiałem siodełko (tak, wiem czas zmienić tą dziadowską sztycę), na końcu tak dokręciłem, że rozwaliłem rączkę Damianowi, będę musiał naprawić.

Po chwili jazdy nudnym, brzydkim szarym i męczącym asfaltem znów zjazd w teren, tam niezły balet po piasku, ale fajnie było, wyjechaliśmy gdzieś na polu (spore wzniesienia tam były)

Wzniesienie w Dziadkowie © Kenhill


Damian dał mi plecak bym to ja teraz go potargał i nawróciliśmy się, skręcając w lewo w stronę jak się później okazało Kowalewa.

Droga z Dziadkowa do Kowalewa © Kenhill


Dojechaliśmy do wsi i po chwili znów byliśmy nad jeziorkiem tym razem Jezioro Dziadkowskie tam wyśmienite ścieżki nad jeziorem, znów spora skarpa, i zarośnięte w pizdu, wróciliśmy więc na dzikusa przez las do asfaltu.

Przejazd przez Kowalewko co jakiś czas zahaczając o „ścieżkę nad jeziorem” czyt. zarośnięty busz w, którym nie da się jeździć, a szkoda bo dużo wzniesień tam było. W zasadzie zajechaliśmy aż do Rzymu ( teraz to wiem, bo z lasu wyjechaliśmy od strony starych PGR’ów gdzie była tabliczka

Europejska chlewnia w Rzymie :D © Kenhill


i pojechaliśmy znów w las, jak znów dowiedziałem się dopiero w domu byliśmy nad jeziorem Zioło (tak to nie żart, jest takie jezioro), Jezioro jest wręcz ogromne, przez chwile myśleliśmy, że zajechaliśmy nad morze, były nawet mewy :D

"Molo" nad jeziorem Zioło :D © Kenhill


Wyspa na Jeziorze Zioło © Kenhill


Jezioro Zioło w gminie Rogowo © Kenhill



Kross i Funbike na brzegu jeziora Zioło © Kenhill


Ale nic, trzeba ruszać, jedziemy sobie wyśmienitą droga przy jeziorku, którego nazwy nie znałem z tego powodu też jechałem zamyślony, lubię jazdę w nieznane, ale nie tak, że nie mam zielonego pojęcia o naszej lokalizacji. Jechaliśmy tą trasa dość długo mijając wielu rybaków, kurcze to jezioro naprawdę zrobiło na mnie wrażenie :)

Jedziemy tak kilka km aż to nagle koniec drogi, powrót i inna droga, tam w środku lasu nad jeziorem parking i zasady zachowania się w lesie (szkoda, że nie napisali nad jakim jeziorem jesteśmy…) w końcu wyjechaliśmy z lasu mijając sporo wzniesień i wyjechaliśmy w jakiejś dolinie.

Jak teraz patrzę na mapie to faktycznie tak tam jest, trochę się przeraziłem, że to jezioro to było Rogowskie (wtedy to chyba, pociąłbym się tarczą hamulcową) ale na szczęście nie, w oddali słyszeliśmy hałasy samochodów i Tirów wiec nie przekroczyliśmy „Piątki” ale z drugiej strony, nie można niepostrzeżenie przejechać drogi krajowej :D

Łąka i pole na wzniesieniu w Dziadkówku © Kenhill


Łąka i Las niedaleko Dziadkówka © Kenhill


Kross na polanie niedaleko Dziadkówka © Kenhill


Odpoczynek na tej polanie, Damiana zmienił łańcuch, i ruszamy, podjazd był spory, ja walczyłem, jednak Damian szybciej prowadził rower niż ja jechałem, więc mówię sram to, wyprowadziliśmy rower na górę a tam widzimy znów pole, ale były też domy (w końcu cywilizacja :D) Jechaliśmy tym polem dość długo, aż tu zastał nas brak wyjazdu, przejechaliśmy komuś przez podwórko na asfalt, ale innej drogi nie było :(

Jedziemy chwilkę i na żadnym z budynków nie było pierdzielonej tabliczki co to za wieś, patrzymy przystanek lecz tam nic. No to jedziemy, aż tu dom! Z tabliczką! Dziadkówko… czyli wyjechaliśmy w tym samym miejscu w którym wjechaliśmy w las z drogi do Dziadkowa, patrząc teraz na mapę muszę przyznać, że konkretnie zjebaliśmy sprawę, jadąc inną droga zajechali byśmy piękną przejezdną leśną drogą prosto do Dziadkowa, ale my musieliśmy jechać przez jakieś łąki i pola (w zasadzie ja, Damian zawsze zdaje się na mnie i mówi prowadź :D)

Wróciliśmy na główną drogę, później w Popowie Podleśnym odpoczynek na przystanku po czym wyjeżdżają dwa traktory z wielkimi rozrzutnikami gnoju jednak były czyste i przerobione na przyczepę chyba albo z tyłu zamknięte, mniejsza o to zerwaliśmy się i gnamy za nimi, przez Przysiekę, Mieleszyn, Dobiejewo, Świniary aż pod sam dom :D

Cały czas przyjemne tempo 25/27 km/h, przy większych gospodarstwach obawialiśmy się tylko aby nie skręcili, oraz trochę nerwowo się robi przed skrzyżowaniami, gdzie szybko za nimi musieliśmy ruszać, by nie czekać :D

W domu zasiadłem do komputera i uświadomiłem sobie gdzie to dziś byliśmy, patrzę też na mapę i widzę, że jadąc kawałek dalej przy tym jeziorze Zioło dojechali byśmy do Wełny :D przy której wydają się być dość zróżnicowane tereny pod względem wysokości :D Może kiedyś, teraz pewnie porządnie zjeździmy tereny do Piątki a później trzeba ją przekroczyć, ale to już chyba w wakacje.

Trzeba tez odwiedzić las miedzy Kowalewem a Rzeczem na mapie wydaje się być ciekawy :D To chyba wszystko, sporo napisałem i pewnie nie wszyscy będą czytali, w jednym słowie: Wyśmienicie :D Dane z licznika Damiana, w moim urwały się kabelki po 11.5 km Średnia niska, dużo km prowadziliśmy, lub w żółwim tempie jeździliśmy po zaroślach. Polecam również zakładanie opaski na uszy, głowa się nie gotuje a uszy nie marzną :D

Myślę też sobie, czy da się objechać całe jezioro Rogowskie :D, jest ono dość rozległe i ma sporo zawijasów. Chciałem też wyznaczyć trasę, jednak żadna strona nie oferuje tak dokładnej mapy jak http://maps.geoportal.gov.pl/webclient/ a tam trasy wyznaczyć się nie da.

Trasa: Ułanowo -> Charbowo -> Polska Wieś -> Kłecko -> Borzątew -> Karniszewo -> Przysieka -> Popowo Ignacewo -> Nowaszyce -> Mielno -> Dziadkowo -> Kowalewo -> Kowalewko -> Rzym -> Dziadkówko -> Dziadkowo -> Popowo Podleśne -> Popowo Ignacewo -> Przysieka -> Mieleszyn -> Dobiejewo -> Świniary Górne -> Ułanowo
Kategoria 50 - 100


Dane wyjazdu:
72.96 km 22.96 km teren
03:39 h 19.99 km/h:

Terenowo po okolicy Wągrowca

Sobota, 10 września 2011 · dodano: 11.09.2011 | Komentarze 0

Już w Piątek wiedziałem, że pojadę do Pawła z nim pośmigać. Wyjechałem co prawda późno bo o 14.40 ale pobiłem rekord dojazdu do Wągrowca: 43 minuty (a jechałem kilka km więcej plus mały postój).

Zajechałem mały odpoczynek u Pawła i jedziemy do Lasu, zrobiliśmy kółko wokół jeziora, powrót (Paweł czegoś zapomniał a raczej o czymś mu się przypomniało :D)

Później wróciliśmy aby przejechać Pawła pętlę treningową, jeździło się jak zwykle fajnie, szkoda, że prędzej nie wyjechałem, ale jeszcze dużo weekendów przede mną :D

Powrót już praktycznie o zmroku, na dodatek zgubiłem bądź w mieścisku gdzie miałem przerwę na założenie opasek odblaskowych zostawiłem okulary, jednak możliwe, że zgubiłem ja na dziurach, bo od dziur to kurwicy dostaje, idioci zamiast je połatać albo nowy asfalt położyć to postawią znak: Wyboje 2 km, a wyboje od miłosławic do samego wągrowca.... a to jest 20 km. Dobrze, że te 5 mam chociaż nowym i gładkim asfaltem.

Trasa: Ułanowo -> Jaroszewo I -> Miłosławice -> Mieścisko -> Łaziska -> Wągrowiec -> Kobylec -> Wągrowiec -> Łaziska -> Mieścisko -> Miłosławice -> Jaroszewo I -> Ułanowo
Kategoria 50 - 100


Dane wyjazdu:
65.60 km 31.50 km teren
03:10 h 20.72 km/h:

Ostatni wakacyjny wyjazd. Terenowo po Okolicach Skoków.

Środa, 31 sierpnia 2011 · dodano: 01.09.2011 | Komentarze 4

Wróciłem z pracy i od razu nabrałem ochoty na jazdę. Zadzwoniłem do Damian i o 17 wyjazd. Jedziemy tak jak ustaliliśmy albo w kierunku Jagniewic (od Kuszewa), albo w stronę Nadmłyna, albo do lasu w Rakojadach, wybraliśmy opcję Nadmłyn.

Wjechaliśmy w piaszczystą drogę, później w las, po Damianie od razu było widać, że nie jeździł w wakacje (ja co prawda do pracy 13km ale zawsze coś) często na wzniesieniach zostawiałem go z tyłu. Jeździliśmy po tym lesie jak opętani, co chwile ostre hamowanie i w jakaś boczną ścieżkę bo był tam "pro podjazd" jak małe dzieciaki jaraliśmy się, ja bardziej bo mam fulla, Damian narzekał, że po korzeniach mu rower lata.

Mimo to mega zadowoleni byliśmy z lasu, sam nie wiedziałem, że jest tam tak zajebiście, jednak to prawda, że mam nosa do dobrych terenów, gdzie nie zaproponuje wyjazdu to coś znajdziemy. W lesie na prawdę było super, jakieś 3 km każda ścieżka w prawo to był podjazd. Damian robił kilka fot tych lasów jednak nie wysłał mi ich, najwyżej później wrzucę.

Jedziemy, jedziemy i wyjechaliśmy w Antoniewie niedaleko poprawczaka. Następnie pojechaliśmy na wzniesienie, droga prowadziła w górę, aż do Antoniewa G. Tam kilka zdjęć pięknego krajobrazu. Szkoda, że nie wrzuciłem wszystkich:

Pola i Łąki w okolicach Antoniewa. © Kenhill


Piękny widok, zachód słońca na wzniesieniu w Antoniewie. © Kenhill


Później pojechaliśmy w stronę boiska (pewnie dla tego poprawczaka). Pojeździliśmy tam sobie, później na amfiteatr:

Tutaj Ja w "amfiteatrze" w Antoniewie. © Kenhill


Co prawda zarośnięty i mało używany ale fajny. Pochodziliśmy trochę a ja cały czas przymierzałem się by zjechać z tego na środek. No i wybrałem miejsce, siodło w dół i jadę. Na samym dole jak bym za mocno się wychylił w tył i rower wystrzelił spode mnie jak z procy ja spadłem na nogi a rower odbijał się z 5 razy o beton jak piłka i wylądował kilka metrów dalej. Zjechałem obok tego drzewa patrząc na wprost:

Amfiteatr w Antoniewie, na wprost miejsce, z którego próbując zjechać zaliczyłem efektowną glebę. © Kenhill


Na szczęście nic się nie stało, jedyne szkody to porysowany dystans, korki kiery(ale i tak już mocno były zjechane) i tylny szybko-zamykacz. Sam z siebie się śmiałem, ale cóż takie życie. Paweł Jumper przy mnie to teraz pikuś. Damian mógł to nagrać, miałbym się z czego śmiać :D Po drodze jeszcze wizyta na strzelnicy:

Strzelnica w Antoniewie. © Kenhill


I jedziemy dalej. W lewo asfalt w prawo asfalt, na wprost polna droga, długo się nie zastanawialiśmy o pognaliśmy w las. Jechaliśmy znów równie ciekawym i urozmaiconym terenem. Później jedziemy wąską ścieżką nad stawem w Stawianach(chyba) aż tu nagle ostry zakręt omijający błoto a za nim mostek nad szeroką rzeką lub czymś w stylu wylanej rzeki.

Na mostek ledwo co się zmieściłem, w dodatku miał spory uskok więc zadanie było utrudnione. Dałem rade i słucham tylko czy Damian nie wrąbał się do wody. Nic się nie stało wiec jedziemy dalej. Jedziemy, jedziemy aż tu widzimy coś takiego:

Staw w Stawianach niedaleko Skoków. © Kenhill


Stawy rybackie w stawianach, okolice Skoków. © Kenhill


Nie prawda, że piękne? Obmyliśmy się trochę, woda była wyjątkowo czysta. Pojechaliśmy dalej i wyjeżdżamy niedaleko Sławy Wielkopolskiej gdzie widzimy już nowe tory:

Nowe tory kolejowe na trasie Poznań-Wągrowiec. © Kenhill


Myślę sobie, że skoro już tu jesteśmy to odwiedzę Dziadka i wezmę trochę wody. Pojechaliśmy i obmyśliliśmy przy okazji powrót przez Rejowiec, Pawłowo Skockie, Kiszkowo itd. Pojechaliśmy asfalt gładki więc gnało się aż miło. Zahaczyliśmy jeszcze o fajną żwirownie:

Istny raj dla Mx, tutaj to się dopiero wyszaleją chłopaki. © Kenhill


Źwirownia niedaleko Rejowca. © Kenhill


Zjechaliśmy sobie raz(wideo na końcu) i powrót. W Rejowcu postój aby kupić grześki i sok, zgłodniałem(nie jadłem niestety obiadu). Wszamaliśmy i jedziemy. Do Kiszkowa tempem 57/43 km/h mimo wiaterku i zimna gnało się elegancko. Później do Rybna gdzie chwila przerwy i znów jedziemy, tym razem już wolniej.

Stary dziurawy i zniszczony asfalt stawiał wyraźnie odczuwalne większe opory, do tego brak kondycji zmusił nas by zwolnić. Damian jechał pierwszy i oświetlał drogę swoją latarnią, ja za nim (miałem 3 opaski odblaskowe, które było widać z bardzo daleka) i tak sobie jechaliśmy. Dopiero w Pomarzanach naprawiłem lampkę by świeciła i mogłem jechać obok Damiana :D U niego chwila przerwy i zmagania z Lucy (jego bernardyn) i powrót do domu.

Po drodze pośmialiśmy się jeszcze z kota bez ogona, sam fakt, że biedak go stracił nie był zbyt śmieszny jednak dziwnie wygląda kot bez ogona :D Z wyjazdu jestem mega zadowolony i myślę, że w miarę pogody i czasu nadal będziemy jeździć, jak się uda to 4 z 5 dni będę w domu o 15 więc czas będzie :D Na koniec jeszcze wideo z zjazdu na żwirowni:



Pozjeżdżali byśmy więcej, jednak czasu ani siły na pchanie rowerów w górę nie było, może się tam jeszcze kiedyś wybierzemy :D Na kolejne nawet małe wycieczki koniecznie trzeba zabierać aparat, zdjęcia jak i nawet filmiki będą dużo lepszej jakości.

Trasa: Ułanowo -> Jaroszewo I -> Jaroszewo II -> Pląskowo -> Kuszewo -> Kakulin -> Nadmłyn -> Antoniewo -> Skoki -> Sława Wlkp. -> Rejowiec -> Pawłowo Skockie -> Kiszkowo -> Rybno Wielkie -> Olekszyn -> Kamieniec -> Pomarzany -> Michalcza -> Ułanowo
Kategoria 50 - 100


Dane wyjazdu:
53.50 km 6.20 km teren
02:14 h 23.96 km/h:

Do Babci na Placek Drożdżowy :D

Niedziela, 21 sierpnia 2011 · dodano: 21.08.2011 | Komentarze 0

3 dni wolnego, pierwszy dzień burze, drugi wiatr, niedziela idealna, ale... Paweł zmęczony po wczorajszym dystansie(250km gratulacje), Herman zmęczony po wycieczce nad morze i cały dzień zajęty, Petek pewnie się zechlał i cały dzień spał bo nie odbierał telefonów.

Ok 18 Damian odpisał, że nie będzie miał czasu więc wsiadłem na rower i pojechałem (dość się nasiedziałem). Postanowiłem jechać do Skrzetuszewa, przez Zakrzewo, Kamionek i Sławno, tak też uczyniłem, między Zakrzewem a Kamionkiem, pamiętałem fajną krętą dróżkę przez lat, fajnie się po takiej śmiga, później wjechałem w las a tam kilka podjazdów i zjazdów, dojechałem do końca lasu i wróciłem, chętnie bym tam pojeździł, ale za późno na zwiedzanie lasu trochę, wróciłem, trochę przegiąłem z prędkością, ledwo co zakręt wyrobiłem.

Jadę dalej asfaltem, przez Sławno dojechałem do Skrzetuszewa i Imiołek na pola lednickie, objechałem sobie to całe pole wokół, później pojechałem zobaczyć Wigwam, którego wcześniej nie widziałem i powrót na główną, myślę sobie, że jak już jestem przed Komorowem to jadę do Babci, na pewno ma placek drożdżowy :D

Zajeżdżam i przeczucie mnie nie myliło, zjadłem kolację przy okazji, placek pogadałem i zleciało do 20. Ciocia powiedziała mi, że w Dziekanowicach (kilka km od Siemianowa) są dożynki gminne i właśnie wrócili, w sumie gdyby nie późna pora, lub gdybym miał lampkę mocną, może bym się przejechał, chociaż muzyka grała tak głośno, że słyszałem dobrze jeszcze kilka km.

Powrót przez Dziećmiarki, Czechy i Kłecko. Do Kłecko lajtowym tempem, od Kłecka przyspieszyłem, a w Charbowie to już w ogóle ponad 40 grzałem do domu jakoś tak mnie naszło :D Przed charbowem jeden samochód mnie wystraszył bo długo za mną jechał nie mijał i coś niebieskiego mi mignęło, myślę sobie policja...

Sprawdziłem szybko lampki czy działają, odblaski miałem więc jadę dalej, jak się okazało zwykły samochód, tylko w środku coś na niebiesko mu świeciło. Zdjęć nie robiłem jako takich, gdyż moja Nokia się do tego nie nadaje.

Trasa: Ułanowo -> Charbowo -> Polska Wieś -> Wilkowyja -> Gorzuchowo -> Zakrzewo -> Sławno -> Srzetuszewo -> Imiołki -> Komorowo -> Siemianowo -> Waliszewo -> Dziećmiarki -> Czechy -> Kłecko -> Polska Wieś -> Charbowo -> Ułanowo
Kategoria 50 - 100


Dane wyjazdu:
50.60 km 4.50 km teren
02:19 h 21.84 km/h:

Peleton dogania ucieczkę :D

Czwartek, 23 czerwca 2011 · dodano: 25.06.2011 | Komentarze 0

Jako, że Damian nie miał roweru to dałem mu jeden z swoich, jechał Krossem ja Urainką. Goniliśmy Anetę aż do Dobiejewa, a grzaliśmy równo bo średnią przez te 6 km mieliśmy 34km/h :D

Jak juz ja dogoniliśmy to nie było ścigania się i babcine tempo 10/17 km/h a szkoda :D. Do Flantrowa pożegnaliśmy się i do domu, juz spokojnie 22/25km/h, później do Łopienna, Kłodzina, gdzie wielki pies zaczął nas gonić, a jakaś babka krzyczy żebyśmy stanęli bo psa już długo goni i złapać nie może.

Ja wręcz osrany, od razu zbieram się do ucieczki Damian mi zajeżdża drogę i stoimy aż pies odejdzie. Nic powoli prowadziłem rower, zastawiając się nim przed psem, ja krok pies dolatuj, stoje pies idzie, gdy wolnym krokiem odeszliśmy na bezpieczną odległość to grzaliśmy następne 3 km z średnią powyżej 35 :D To jest motywacja do nawalania.

Później pojechaliśmy do Kłodzina, zahaczyliśmy o stary niemiecki cmentarz, następnie do Jaroszewa i tam do lasu, chciałem siebie sprawdzić, czy dam rade na oponach 700x23C (kompletnie gładkich) ujechać w terenie, na ubitym dawałem radę. Na piasku gorzej bo koło się zapadało, ale deptając te 26 na moim singlu dawałem radę:D

Najlepsza mina gdy na ubitej drodze po kamyszkach leciałem 32 od razu po hamulcach. Dalej już spokojnie wyjechaliśmy w Michalczy, jednak nie chciałem zwalniać poniżej 25 gdyż przełożenie stawało się na tyle twarde, że zbyt ciężko się jechało.

Jednak było lepsze od tego gdy grzałem 44 w Łopiennie, wtedy to nogi z pedałów leciały. Dalej już bez niespodzianek do domu.

Co prawda jechałem Ukrainką ale nią pochwale się jak Damian wyśle mi foto a, jako że Damian jechał Krossem to mogę dodać przebieg. :D

Kross i Ukrainka obok niemieckiego cmentarza w Kłodzinie. © Kenhill


Trasa: Ułanowo -> Świniary Górne -> Dobiejewo -> Łopienno -> Flantrowo -> Łopienno -> Kłodzin -> Jaroszewo I -> Michalcza -> Ułanowo
Kategoria 50 - 100


Dane wyjazdu:
57.80 km 17.80 km teren
02:59 h 19.37 km/h:

Jezioro w Dziećmiarkach \o/

Środa, 15 czerwca 2011 · dodano: 15.06.2011 | Komentarze 1

Tak jak wczoraj zaplanowaliśmy, wybraliśmy się do Kłecka, aby pojeździć po ścieżkach wokół jeziora. Najpierw pojechaliśmy na cmentarz zapalić znicze, do Dino po wodę i batoniki i nad jezioro, ja zjechałem sobie po schodach. Zjechaliśmy na dół stanęliśmy koło ławki by nalać wody do bukłaku a tu pociąg jedzie.

Pociąg towarowy przejeżdżający przez Kłecko podczas uzupełniania zapasów wody. © Kenhill


Liczę, liczę i się doliczyłem 33 beczki, najdułuższy jaki widziałem to chyba 42. © Kenhill


Policzyłem beczki i ruszyliśmy przez stalowy mostek ścieżką, przy nasypie kolejowym. Początek wyglądał mniej więcej tak:

Początek ściezki i fajne kamyszki. © Kenhill


Pojechaliśmy dalej, przez zarośnięty brzeg, i polanę, do lasu tam fajna ścieżka z dużą ilością korzeni. Jedziemy dalej aż tu nagle koniec ścieżki.

Po kamienistej ścieżce obok nasypu ukazuje się nam co? Koniec ścieżki:( © Kenhill


Byłem rozczarowany, liczyłem na ciekawą ścieżkę wokół jeziorka a tutaj coś czego już ścieżką nazwać nie można. Wchodzę w te trzciny a tam:

Rów zasypany piachem na końcu ścieżki przy jeziorze w Kłecku. © Kenhill


Nie wiem po co ktoś zasypał rów no ale cóż, takie życie. Jeszcze suit focia brudnych opon i zakurzonych rowerów, od niektórych na pewno dostaniemy chłostę, przecież rower musi być czysty:D

Zakurzone opony, obręcze, szprychy o nie! Zakurzyliśmy sobie rowery, tak się nie da jeździć:D © Kenhill


Wracamy się i jedziemy z powrotem, wyjeżdżając z lasku spotykamy pewnego Pana który nam powiedział, ze drogą przez łąkę dojedziemy do Polskiej Wsi, a tam nie chcieliśmy jechać, a pan jak się okazało szedł zbierać szyszki... Co za naród. Zrobiłem jeszcze fotkę na Kłecko w oddali, widać kościół i most kolejowy.

Widok na Kłecko z połowy ściezki nad jeziorem © Kenhill


Wracając jeszcze jedna fotka mostu:

Początek ściezki przy moście kolejowym w Kłecku. © Kenhill


Następnie pojechaliśmy na Ustronie, zawsze ciekawiło mnie dokąd prowadzi droga za barakami. Więc jedziemy aż tu nagle widzimy coś takiego:

Jedna studzienka oczyszczalni nie czyni, no ale w końu każdy zaczynał od małych rzeczy. © Kenhill


Znów gdy się obróciliśmy na druga stronę:

Ławeczka, z której bacznie można obserwować, budowę i rozwój studzienki, bądź jak ktoś wolno czyta usiąść i literować. © Kenhill


Jednak jadąc dalej po prawej stronie faktycznie była oczyszczalnia, a za nią polna droga a takie nam nie straszne więc jedziemy. Gnaliśmy dość szybko, momentami szybciej jak asfaltem. Dojechaliśmy do Czech, tam zjeżdżamy kamienistą droga nad jezioro znów licząc na jakaś ścieżkę a tam tylko trzciny i pokrzywy... Na górę i polną drogą, następnie obok masarni gdzie nieźle śmierdziało na drogę z Czech do Dziećmiarek. Jak pisałem tak zrobiliśmy, dojechaliśmy do zjazdu nad jeziorko i buch do lasu. Kawałek drogi aż tu nagle:

Piaszczysty uskok nad jeziorem w Dziećmiarkach, 3 razy podchodziłem i bałem się zjechać. © Kenhill


Sprowadziliśmy rowery i dalej na plażę:

Widok ogólny na jezioro w Dziećmiarkach. © Kenhill


Szczątki mostku nad jeziorem w Dziećmiarkach. © Kenhill


Mały odpoczynek na tej plaży, chociaż piachu mało, to woda czyściutka, już wiem, gdzie można latem jeździć się wykąpać :D Po odpoczynku ruszamy w las!

Mniej wiecej widzimy jakie nachylenie terenu jest nad jeziorem © Kenhill


Piaszczysty uskok, z którego baliśmy się zjechać, jak widzicie komuś się nudziło i wybrał troche piachu. © Kenhill


Mało fotek z samego terenu, bo był tak zajebisty, że aż szkoda było się zatrzymywać, tylko cisnąć, wąska ścieżka, dużo korzeni, dziur, gałęzi to było to, jedyna wada to trzaskające po twarzy i rękach gałęzie i inne krzaki, jednak i to nie było na tyle nieprzyjemne, by psuć zadowolenie i satysfakcję z jazdy. Chwilę dalej mały postój i kilka fotek na równolegle do jeziora rosnącej brzozie.

Widok z brzozy częściowo rosnacej równolegle do lini wody. © Kenhill


Grążele na jeziorze w Dziećmiarkach © Kenhill


Po zdjęciach jazda dalej. Cały czas było równie zarąbiście jak na początku, wąska, pełna, korzeni, dziur, kamieni, i krzaków ścieżka dawała więcej przyjemności z jazdy niż mogło by się wydawać. Po drugiej stronie jeziora mała przerwa, na obtarcie potu i pajęczyn, bo zapewne, dawno nikt tam nie chodził.

Kross i Funbike po drugiej stronie jeziora w Dziećmiarkach © Kenhill


Jedziemy dalej, aż tu nagle błotny strumyk, miejscami było dość mokro ze względu na dużą ilość torfu ale w żadnym wypadku nam to nie przeszkadzało. Tutaj przeprowadzam rower przez ten strumyk, nie chciałem ryzykować i wjeżdżać bo nie wiadomo jak głęboko tam jest.

Przejście przez błotny strumyk, wolałem nie ryzykować. © Kenhill


Jeszcze zdjęcie wstecz, jak wyglądał dojazd do strumyka:

Tak mniej więcej wyglądała większość trasy, chociaż tutaj było w miare luźno i szeroko. © Kenhill


Objechaliśmy jezioro, wyjechaliśmy z lasu, jednak pokrwawione ręce tak cholernie piekły i szczypały, że musieliśmy się wrócić na tą plażę by je obmyć, i znów piaszczystym uskokiem. Po obmyciu wielka ulga, teraz można wracać. Później mały postój na zjeździe obok wielkiego rowu. Nic jedziemy dalej w stronę trasy Gniezno - Kiszkowo. Tam Damian zauważa jakiś beton w lesie, podjeżdżamy i niestety nie udało się nam zidentyfikować co to jest, na górze też nic nie było wiec czas na focie, zwykły nudny szary beton:

Zwykły szary beton leżący sobie w lesie w Dziecmiarkach, niedaleko skrzyżowania © Kenhill


No i oczywiście lans na betonie:

Lans na betonie, dzieki rowerom przestał byćszary i zwykły. © Kenhill


Starczy lansowania się i słit foći. Jedziemy w stronę Waliszewa. Tam dojeżdżamy do drewnianego kościółka:

18nasto wieczny drewniany kościół pw. św. Katarzyny w Waliszewie © Kenhill


Obeszliśmy go, robiąc fotki tablicy:

Tablica Szlaku Architektury Drewnianej © Kenhill


oraz czegoś czego w sumie nazwać nie umiem ale podobało nam się:

Drewniane Ławki z Stolikiem i Daszkiem obok koscioła w Waliszewie © Kenhill


Na mapie pokazana jest ciekawy szlak architektury drewnianej, szkoda, że czasu nie było, bo bardzo fajna trasa, ale jeszcze kiedyś się na nią wybierzemy. Schodząc z schodów przy kościele zobaczyłem tam czarnego kota(nazwałem go kotem kościelnym), który patrzał się na nas jak by to on tam pilnował tego kościoła, ale uciekł, jednak suodziak był to należy mu się suit focia:

Kot kościelny, pilnował nas gdy oglądaliśmy kościół. © Kenhill


Później dał się pogłaskać i pojechaliśmy dalej po drodze mijając wiele gospodarstw agroturystycznych, oraz następnego kota suodziaka, jednak Damian nie chciał mu zrobić fotki. Znów polna droga, następnie asfalt i gdzie wyjeżdżamy? W Siemianowie, sam nie wierzyłem no ale ok. Chciałem odwiedzić ciocie i babcię, jednak Damian nie chciał jechać no to trudno. Mieliśmy się nawrócić i przez Komorowo, Dziećmiarki, Czechy, Kłecko wrócić do domu jednak okazało się, że Damian ma jeszcze czas i możemy jechać dalej, więc powiedziałem ,że znam trasę i możemy inną droga wrócić. Znałem ją gdyż do Siemianowa jeździłem na taki jak by obóz finansowany z UE i dużo tych terenów objeżdżaliśmy jeżdżąc w różne miejsca autobusem czy to jak już nas rozwozili do domów. Wiec pojechaliśmy do Dziekanowic a tam nad jeziorko(nad którym byłem kilka razy).

Mostek i jezioro w Dziekanowicach. © Kenhill


Tam na mostku usiedliśmy, zjedliśmy co mieliśmy, zrobiliśmy mały odpoczynek i kolejna suit focia z rąsi :D

Suit focia z rąsi przedstawiajaca nasz suit kaski. © Kenhill


Następnie drogą, która dobrze znałem, jednak Damiana wkręciłem, że nie wiem gdzie jesteśmy i chyba dał się nabrać. Dojechaliśmy do Łubowa:

Dojazd do Łubowa chcieliśmy uwiecznić, że aż tutaj dojechaliśmy. © Kenhill


Chciał się nawracać, jednak wiedziałem, że dalej jest rondo i droga na Owieczki przez które możemy wrócić. Wiec pojechaliśmy, jak mówiłem tak była droga na Owieczki przez Żydówko, następnie na Dębnicę gdzie podziwialiśmy Polskie pola:

Droga z Owieczek do Dębnicy i piękne polskie pola. © Kenhill


Pole w okolicy Debnicy i Owieczek © Kenhill


Dalej dojechaliśmy do głównej trasy Gniezno-Wągrowiec i nią wracaliśmy. W Kłecku mały odpoczynek aby siła była i jedziemy dalej. W Polskiej Wsi skręciliśmy na Charbowo by nie wracać główną aż tyle. W Ułanowie Damian zauważył, że mam 100% sagu... Już kilka razy coś takiego mi się działo. Ciśnienie było normalne a mimo to sagu było dużo a tora mięciutka. Dojechałem do domu, wziąłem moją Ukrainkę i pojechałem do Pana Renia by wspawał mi mocowanie hamulca. Tak tez zrobił. Wróciłem ustawiłem hamulec, pojeździłem czy wszystko gra i odstawiłem na swoje miejsce, teraz mam czym dojeżdżać do pracy, a rowerem pochwalę się jak zmienię mostek. Później rozebrałem Torę, ale to już wieczorem a dziś pojadę do sklepu i wymienię zużyte uszczelki, aby mieć sprawny Solo Air i mieć w końcu blokadę :D

Podsumowując, bardzo jestem zadowolony z wycieczki, a najbardziej z terenu w Dziećmiarkach, gdyby wlecieć tam z sekatorami poobcinało by się walące po rękach i twarzy gałęzie i była by zarąbista trasa do jeżdżenia.

Na koniec jeszcze focie moich kotów, które jak zwykle sobie leżą i się odpoczywają po wczorajszym nie dokończonym odpoczynku :3 :3

Rudy Leon odpoczywający po wczorajszym męczącyn odpoczywaniu. © Kenhill


Tutaj Czarny czarnuch z białym krawatem i skarpetkami również odpoczywajacy po wczorajszym nicnierobieniu. © Kenhill


Jeszcze focia jeża Jerzego, który odwiedził mój ogród, zobaczyłem go gdy podczas serwisu Tory pies ujadał bite 15 minut, teraz już wiem skąd powiedzenie: "zabierasz się jak pies do jeża"





Trasa: Ułanowo -> Charbowo -> Polska Wieś -> Kłecko -> Czechy -> Dzićmiarki -> Komorowo -> Waliszewo -> Siemianowo -> Dziekanowice -> Łubowo -> Żydówko -> Owieczki -> Dębnica -> Kłecko -> Polska Wieś -> Charbowo -> Ułanowo
Kategoria 50 - 100


Dane wyjazdu:
83.20 km 37.10 km teren
04:10 h 19.97 km/h:

Wizyta w Wągrowcu i spotkanie z Zygmuntem kryminalistą

Sobota, 21 maja 2011 · dodano: 21.05.2011 | Komentarze 7

Od dawna planowaliśmy jechać do Wągrowca po zamówione przez Damiana i przeze mnie graty do rowerków, a że w tyg czasu nie mam to padło na sobotę.

O 8 pojechałem po zastrzyk przeciwbólowy, na bolący kręgosłup tylko to działa. Wróciłem do domu najadłem się, spakowałem, o 9 mieliśmy ruszać, jednak przedłużyło się i ruszyliśmy o 10. Główną 190tką do Miłosławic, stamtąd asfaltem do Strzeszkowa (chciałem jechać bocznymi drogami do Wągrowca), dojechaliśmy i dalej polną drogą do Gorzewa, gdzie pan Piotr pokierował nas, którędy jechać by "nadrobić dużo kilometrów ale nie jechać główną".

Po drodze większość trasy usypana była gruzami i kamieniami, Kross spisywał się dzielnie, jednak po jakimś czasie zaczął cholernie skrzypieć, myślę znów zawias (ja pier****). Nic postanowiłem zrobić postój na czyszczenie.

Zatrzymaliśmy się w Gorzewie na mostku nad Wełną. Bierzemy się do roboty, wykręciłem korbę, rozkręciłem zawias, i wzięliśmy się za czyszczenie chusteczkami jednorazowymi, niczego innego nie było.

Serwis zawiasu na mostku nad Wełną w Gorzewie © Kenhill


Trochę minut minęło a w naszym kierunku zaczął zmierzać niezidentyfikowany obiekt, płci męskiej, średniego wzrostu, wiek ok. 65 lat.

Trochę się wystraszyliśmy bo lekko wstawiony, zarośnięty (ok. 4 dniowy zarost) i oczywiście szlug w ręce, ale nic poszedł i spytał co się stało, ja na to że drobna awaria

na to pan Zygmunt: o kur** chyba coś się rozejba** pół roweru rozpierdo****, no nic niemiłe pierwsze wrażenie.

Cóż za precyzja i skupienie, serwis zawiasu na mostku nad Wełną w Gorzewie © Kenhill


Czyścimy dalej a ten zaproponował nam abyśmy przenieśli się na jego podwórko, że da nam szmaty smar i narzędzia, myślę sobie nie ma mowy, jeszcze nam coś zrobi, wiec powiedziałem, że tutaj dobrze, narzędzia mamy, lecz nie pogardzili byśmy smarem i szmatą.

Zaśmiał się czy może być smalec, odparłem, że smalcem to ja mógłbym to posmarować i dać psu do zjedzenia. Poszedł. Po chwili wrócił i przyniósł szmatę i smalec… no trudno, skrobnąłem ździebko smalczyku i posmarowałem w środku (nie wypada odmówić skoro się tyle natrudził by mi go udostępnić).

Dangerous Mike Funbike Damiana a obok mój Kross podczas serwisu © Kenhill


Później podczas dalszego czyszczenia i składania Krossa, zaczął nam mówić, że niedawno wyszedł z pierdla… Gębarzewo a później Wronki, myślę sobie że jeszcze pewnie Rawicz, to już po nas, ubije nas i wrzuci do rzeki a rowery weźmie.

Nieźle nas nastraszył, ale okazało się, że „Policja” go zgarnęła jak jechał pod wpływem na rowerze (uff jaka ulga), chciałem powiedzieć, że sam sobie winny, ale ani czym uciekać, oraz nie wiadomo co jeszcze Zygmunt miał na sumieniu. Trochę nam poopowiadał gdzie nie był, czego nie zrobił itd. Podziękowaliśmy i pojechaliśmy dalej.

Coś w stylu tamy na rzece Wełnie w Gorzewie © Kenhill


Większość trasy do Żabiczyna (gdzie przyjąłem chrzest) przez Zakrzewo była usypana nadal gruzem (początkowo) a później już bruk, na którym nieźle tyłki wytrzęsło. Dojechaliśmy do Trasy Janowiec Wlkp. - Wągrowiec (przez Nową Wieś) i dalej już lajtowym tempem do Wągrowca, po którym kawałek pojeździliśmy i do Arki po sztycę i do Petka po nasze graty.

Nabyłem nowe lampeczki :D Później do Petka zadzwonił Paweł, że mamy do niego jechać (był gdzieś u swojej dziewczyny) więc jedziemy, po chwili uświadamiamy sobie że źle jedziemy, powrót, Petek nam tłumaczy i jedziemy.

Pawła spotkaliśmy obok podziemnego wejścia na dworzec po schodach którego zjechaliśmy . Paweł się ubrał i jedziemy (dał mi jeszcze 5mm Carbonowego dystans Tokena za którego mu dziękuje). Początkowo mieliśmy jechać do nas, jednak Paweł zaproponował przejażdżkę po Wągrowieckim lesie.

No ok, najpierw do biedry, Paweł kupił jakiegoś izotonika, to też kupiłem i na pół wyżłopaliśmy z Damianem. Następnie pojechaliśmy do Kobylca, pokazałem Pawłowi, że potrafię podjechać podjazd (który już ostatnio zaliczyłem podczas jazdy z Przemem).

Pozjeżdżaliśmy, po podjeżdżaliśmy, poskakałem (na jednej hopcę), Damian też się skusił na podjazd, lecz z jego kątem główki i w dodatku obniżoną Torą na 85mm to był banał, mnie czasami przód podrzucało :D

Kolejna porażka Pawła na wzgórku w Kobylcu, który od dawna atakuje © Kenhill


Paweł jadący na wzgórku w Kobylcu © Kenhill


Zygfryd w Kobylcu, wolny, mało korzeni i płaski. © Kenhill


Co do nazw odsyłam do Edghaar'a stwierdził, że tam jest płasko i nie można tego nazywać podjazdem.

Skończyliśmy Nagrywanie filmików, zdjęcia i powrót. Podjechaliśmy jeszcze na żwirownie, ale tam jest w pytkę stromo. Wszedłem na górę i zjechałem dosłownie w dół, wytrzepałem się od piachu i pognałem za Damianem i Pawłem.

Byliśmy już 1.5 km od żwirowni ja patrzę nie mam licznika, moja reakcja: Kur**aaaa nie mam licznikaaa! Nawrót i szukanie, znalazł się w miejscu w którym wsiadłem na rower i zacząłem cisnąć, prawdopodobnie nie włożyłem go w podstawkę.

Nawrót i tą samą trasą z fajnym szybkim zjazdem. Wróciliśmy, podjechaliśmy do Petka spytać czy ma też dętki zapasowe dla Damiana i przy okazji namówić na wspólną jazdę powrotną jednak nie dał się namówić, znów wizyta w biedrze, kupno dwóch izotoników (pomogły najwyraźniej gdyż w lesie dość sympatycznie i w miarę lekko się śmigało i 10cio paku Grześków).

Podjechaliśmy na były skate - park, posililiśmy się i w drogę. Podkusiło nas też by spróbować podjechać po schodach, krawężniki na nich miały ok. 5 cm więc sobie poradziliśmy, później w dół, mały skok na czymś w stylu hopki i do domu.

Paweł postanowił z nami jechać. Kręciło się bardzo przyjemnie, i nie wiem czy to wzrost kondycji czy te izotoniki i Grześki. Z Średnia ok. 25/27 km/h pognaliśmy do Mieściska, tam niestety Paweł nas opuścił i zawrócił a my tempem ok. 30 km/h (po wypiciu reszty izotonika) wróciliśmy do domu.

Rozpakowaliśmy wszystkie graty, Damian pojechał domu, a ja najadłem się naleśników :D Miałem jeszcze jechać do Zakrzewa wtedy dokręcił bym do setki ale mama zdecydowała, że sama pojedzie.

Myślę też, że na dziś to jeszcze nie koniec. Trzeba w końcu przetestować nowe lampki :D Szykuje się tez zmiana siodełka obecne katuje mój tyłek jak i w pewnej mierze kręgosłup. Przymierzałem się to WTB Pure V Race ale jest ono za szerokie w miejscu gdzie opierają się kości kulszowe (chyba) jak i na nosku (obcieram o niego).

Myślę też, o zakupie jakiegoś stylowego wdzianka, spodenek i bluzki (krótkie) bo kask świetnie się spisuje, okularki gorzej bo cisną delikatnie i zostawia odcisk, oraz nie do końca pasują na nos.

Nowe ustawienie mostka i nowy dystans © Kenhill


Teraz kilka filmików:









Trasa: Ułanowo -> Jaroszewo I -> Miłosławice -> Strzeszkowo -> Gorzewo -> Zakrzewo -> Żabiczyn -> Rąbczyn -> Nowa Wieś -> Wągrowiec -> Kobylec -> Wągrowiec -> Łaziska -> Mieścisko -> Miłosławice -> Jaroszewo I -> Ułanowo
Kategoria 50 - 100